12+
Moje miasteczko Łuna-Wola

Бесплатный фрагмент - Moje miasteczko Łuna-Wola

Historia życia miasteczka, od urodzenia aż do naszych dni

Объем: 298 бумажных стр.

Формат: epub, fb2, pdfRead, mobi

Подробнее

Apel do czytelnika

Szanowny ewentualny czytelnik…

Zwracam się do Ciebie z prośbą o zrozumienie. W tej książce zebrałem w jedną wizję, marzenia, sny, swoje poczucie miasteczka Łuna — Wola, także wspomnienia, szkice, obserwacji innych ludzi. Nie odrzucałem ni jednego nawet drobnego faktu. Ale wszystko, co jest napisane i zebrane to o tym, moim, przez mnie widzianym miasteczku Łuna — Wola. Nie jest to historyczne dzieło. Jeśli te zbiory trafią w ręce czytelnika, czy z „agrogorodka Łunna”, czy (przepraszam za nieskromność) z hiszpańskiego Guernica de Luna, lub jeszcze jakiego miejsca o podobnej nazwie i on nagle pozna w jakimś charakterze siebie, lub swojego znajomego, to proszę zrozumieć, że to moje subiektywne myśli do tego „mojego” miasta bez twierdzenia, że jest to jedyna prawidłowa ocena zdarzenia lub osoby… Dla kogoś być może nie istnieje miejsce Łuna — Wola, a jest to wieś Łunna, lub „agrogorodok Łunna”, tak jak pisze Lawon Wolski o Mińsku i Mieńsku. Każdy ma prawo do swojej wizji…

Do znalezionego, choć trochę związanego z miasteczkiem materiału, odnosił się zaciekawiono bardzo. Ni byłem w stanie coś nie włączyć. Ale to prowadziło do tego, że nie udało mi się połączyć moje znalazki w jedną całość. Tak okazały się części tekstu, połączone lub w czasie, lub historycznym wydarzeniem, lub losem ludzi, lub osobnym tematem, na przykład, o Niemnie.

Chciałem zrobić książkę o swoim ulubionym miasteczku, bo w końcu przekonany, że ludzie powinni znać historię swojego rodu, swojej „małej ojczyzny”, gdzie urodził się on lub jego przodkowie, Historię swojej Ojczyzny. Nie, nie pomyliłem się, pisząc Historia wielką literą, bo Historia Ojczyzny dla obywatela jest zawsze duża, pomimo że ma jasne i ciemne strony. Mówią, że u naszych przodków istniał taki zwyczaj, kiedy chłopca poświęcali w mężczyznę, to jednym z badań było znanie historii swojego rodu w siedmiu pokoleniach! Nie wiesz, nie masz prawa być mężczyzną! To zapewniało, aby człowiek dbał o honor swego rodu.

Mam nadzieję, że z pomocą tej książki mieszkańcy miasteczka bliżej zapoznają się z historią Łuna — Woli i więcej go pokochają.

W zbieraniu materiałów o miasteczku mi pomagali bez przesady kilkadziesiąt osób. Wszystkich wymienić nie mogę nawet z tego powodu, że kogoś nie wspomnę i to będzie niesprawiedliwe. Ale nie mogę nie wymienić Józefa Połubiatkо, który natchnął mnie do tej pracy i pierwszy czytał, nabierał teksty na komputerze i drukował w gazecie „Mostowski wiestnik” pierwsze artykuły; Władimira Hilmanowicza, który nie dał umrzeć nadziei na wynik, pierwszy wyczytał wszystkie zebrane materiały i pomógł naprawić wady; Ruth Marcus z Tel Awiwu, która swojej patriotycznej postawą do miasteczka Łuna — Wola i ogromnej pracy w zbieraniu i zachowaniu pamięci o miejscu, gdzie mieszkali jej rodzice, inspirowała do pracy, a także pozwoliła użyć jej materiały w tej książce; księdzu Lucjanowi Radomskiemu, który dzielił się swoimi zbiorami o miasteczku.

Pozdrawiam,

autor zebranych materiałów Leon Karpowicz.

Nad Łunem

Indura, Łuna… Piękne nazwy wiosek w pobliżu Grodna. Pierwszy raz usłyszałem o nich w młodości ze stron wielkiego starego tomiku Jarosława Krystowskiego, gdzie oprócz wierszy miłosnych (»Andaluzyjska noc gorąca, gorąca«, »Wańka–klucznik« i inne), oprócz powieści »Dziady« były jeszcze ciekawe i zabawne notatki oficera grodzieńskiego, wydaje się, dragońskiego pułku. Łuna potem zobaczyłem. Tam usłyszał od nieznanego pana o uroku tego miejsca nad Niemnem: »Wydaje się, bracie, i chleba trzeba mniej — tak pięknie!«.  Janka Bryl, „Piszę, jak żyję”

Łuna… Ile tajemniczo–pięknego, marzycielskiego, pieszczotliwie–delikatnego w tym tytule. Łuna nad Niemnem…

Aby poznać wszystkie czary Łuna, trzeba wybrać letni wieczór, gdy cienie słoneczne dopiero zniknęły. W tym momencie pojawiają się cienie przeszłości. W szepcie Niemna powstają odblaski ogniska, zaciska uciążliwa pieśń, roznosi się lekki jęk, brzeg budzi się do życia. To burłaki doszły do wypoczynku nad Niemnem. Kołyszące się na falach cienie statków. Nad mostem leci orszak z elegancką karetą. Może sam Lew Sapieha bada swoje włości. W odległości kilkuset kroków wyłania się pałac. Szelest długich sukienek… O! Już i pocałunek zabrzmiał nad lustrami staw pod osłoną poloneza Ogińskiego. Ci nie zebrali się u panów Romerów goście? Kto tam raz po-raz nagina się w dół, wyciągając źdźbło trawy, ogląda i chowa między listami papieru? Tak, to ona i „ludzie i kwiaty nad Niemnem”. Ludzie i kwiaty i Eliza Orzeszkowa. Oto jak błyskawica przemknęła postać uroczej amazonki na skrzydlatych koniach. To rzuciła się do walki za Ojczyznę Emilia Plater. Aż zakołysał się dzwon w kościelnej dzwonnicy. Bon...bon, Bona......bon… I nad kościołem powstała cień w królewskim ubraniu. Ale blask strojów nie pokrywa zimnego powiewu od surowego włoskiego twarzy fundatorki Łunieńskiego kościoła królowej Bony Sforza, śpiewami dzwonów, którego była zaczarowana Eliza Orzeszkowa. Dalej odgłosy nasilają się, cienie gęstnieją, oni śmigają jak szprychy w kole.

Szwedzi, Rosjanie, Francuzi, Polacy, Niemcy, bolszewicy, naziści, komuniści… Radość, ból, łzy, nienawiść… Wszystkim nasycone powietrze! Dusza ziębnie. Gdzie miłość, gdzie jest miłość? Musi być! Szybciej, szybciej, dalej. Chwilę ciszy i przestrzeni. I znów jęki, pomruki grzmotów, przerzuty rosyjskiego mata… Nie, to już nie cienie. To obok cerkwi–murawjewki idzie ideologiczna impreza pod nazwą dyskoteka. Cerkiew, klub, sielsowiet tworzą jakiś miejscowy trójkąt bermudzki. Skręć ostro w lewo, aby wyjść z tego miejsca.

Ale tu, gdzie przejrzystą nicią wiruje, zmaga się za życie strumyczek Łunianki, cienie zgęścili się w czarną chmurę z żółtymi sześciopromiennymi gwiazdami. Dziecięcy płacz, gardłowe okrzyki w niezrozumiałym języku, dziwne dźwięki, i skrzypce. Skrzypce płacze i wyśpiewa smutek, jakby pyta: dlaczego? Dlaczego nas zapomnieli? A było nas 1549. 1549 mieszkańców Łunie stali się cieniami i zwracają się do żywych — przypomnijcie sobie, dając nam znak, pamiętajcie. Lub usłyszą? Noc ukrywa cienie.

Jak powstała ta cudowna nazwa Łuna?

Bałtyckie Jaćwingowie mogli dać taką nazwę od słowa Lіunas, co znaczy „bagno”. Bo miejsce tutaj aż do połowy XX wieku było bardzo podmokłe. I Słowianie Krzywicze lub Dregowicze dać taką nazwę mogli, ponieważ prawie zawsze wisiał w wysokości szulak, wypatrując zdobycz. Szulak lub łuń bagienny. On i gnieżdził się tutaj, ten piękny, „siwy jak łuń”, drapieżnik.

Łuń na polowaniu

Nazywała się ta osada dokładnie tak — Łuna. Jest wiele dowodów. Tak na mapie Wielkiego Księstwa Litewskiego, wydanej Mikołajem Radziwiłłom–Sierotką w 1613 roku, sporządzonej przez Tomasza Krzysztofa Makowskiego w Nieświeżu wyraźnie napisane Luna.

Mapa Wielkiego Księstwa Litewskiego, wydana Mikołajem Radziwiłłom–Sierotką w 1613 roku, przygotowana przez Tomasza Krzysztofa Makowskiego w Nieświeżu

Tak i na mapie zagranicznego wydania: mapa WKL i Rusi Białej z Nurnberga od 1687 r., mapa WKL z Nurnberga od 1710 r., mapa WKL z Amsterdamu od 1733 r. Łuna jest wymieniane razem z Grodnem, Mostami, Wołkowyskiem, Słonimem.

Fragment mapy Wielkiego Księstwa Litewskiego 1665 roku. Łuna

Jeszcze jedna bardzo ważna okoliczność dotyczy Jagiellońskiego szlaku i Łuna. Tym królewskim traktem podróżowali monarchowie, dyplomaci, artyści i rycerze. Szlak Jagielloński — Via Jagiellonica — prowadził przed wiekami z Krakowa, przez Lublin do Wilna. Pełnił funkcję europejskiej drogi kulturowej, łącząc cywilizację łacińską i bizantyjską. Królewska trasa wiodła również przez tereny obecnej gminy Łuna. Ale o Łunie na tej trasie nie wspomina się. Natomiast mówi się o Dubnie, którego nie ma na Mapie Wielkiego Księstwa Litewskiego Tomasza Makowskiego. Jest na mapie Łuna, Mosty, Piaski… Szlak Jagielloński pierwotnie szedł obok Łuna. Wielcy książęta litewscy trzymali w tym miejscu wodną przeprawę na drodze z Wilna do Winnicy i Bereścia, a ludzie, co pilnowali i spełniali obsługę tego przejścia i doglądali konie, mieszkali we wsi, nazwanej Kniażewodcami. Ta wieś do dziś istnieje obok Łuna, choć była całkowicie spalona faszystami w czasie wojny. Ale że Łuna było na pustoszy Dubieńskiej, to wspominano Dubno. Po pobudowaniu mostu w 16 w. w Mostach szlak Jagielloński zmienił kierunek z Wołkowyska na Piaski i Mosty, minując Łuna.

Historyczna nazwa Łuna (z jednym „n”) trzymała się bardzo długo. W oświadczeniu nauczycielek Wolki Rubanichi i Heleny Bubianienki do Rady Nauczycielskiej Grodzieńszczyzny (tak w oryginale) od 20. 9. 1919 r. napisano: „Nie zrobiwszy nic w Łunie, bardzo nam się nie chciało jechać z pustymi rękami w Garadzien”. Tak i teraz mieszkańcy okolicznych wsi mówią: „Pojadę do Łuny”. Brzmi jak do cioci w odwiedziny. Gdy pojawiła się druga „n” w nazwie Łuna, dokładnie trudno powiedzieć. Najprawdopodobniej po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej, kiedy teren Wielkiego Księstwa został zajęty przez imperium. Tak, w Raportach ziemskiego prawnika Grodzieńskiemu gubernatorowi od 1862 roku drukowano już „Łunna”.

Nie Łuna, a Łunna na mapie początku 20 wieku

Przyszłość przeszłości

Nie wiedząc, co się działo przed tym, jak się urodził, to tak, jak by nigdy nie stać się dorosłym.  Cyceron

Ludzie zawsze interesowali się pochodzeniem człowieka i swojej przeszłością. Jeszcze w VIII w. do n. H. grecki pisarz Hezjod pisał, że ludzkość przeszła w swoim rozwoju pięciu wielkich epok historycznych. Najwcześniejszą nazwał Złotym wiekiem, kiedy „ludzie byli w spokoju”. A najnowszą — Wojskowym wiekiem, podczas którego musieli ciężko pracować i przeżywać największe biedy.

Pomagają poznać przeszłość archeolodzy — prawdziwi tropiciele, badacze i analitycy. Tworzą one wrażenie odważnych podróżników i myśliwych na skarby, detektywów, którzy badają tajemnice dawno minionego. Ale współczesna archeologia to nie jest polowanie na skarby i fantazje w rodzaju poszukiwań zaginionych światów — to systemowe badanie ludzkości w przeszłości. 99% historii badają prehistoryczne archeolodzy.

Prehistoria — to część ludzkiej historii, która istniała jeszcze przed wynalezieniem piśmiennictwa i źródeł archiwalnych. Historyczne archeolodzy swoje znaleziska mogą potwierdzić dokumentami. Archeolodzy mają trzy główne cele: nauka historii kultury, rekonstrukcja sposobów życia w przeszłości, wyjaśnienie przyczyn zmian kulturowych. To jest podstawa wszystkich badań, bo ostateczne zadanie jest bardzo proste — opis, zrozumienie i wyjaśnienie ludzkiego zachowania w przeszłości. Prehistoryczne archeolodzy badają życie człowieka poprzez identyfikację śladów jego istnienia w archeologicznych resztkach jedzenia, zabudowaniach, w rzeczach, wykonanych przez człowieka. Bardzo ważne odnosić się do każdego zabytku archeologicznego (jakim jest każdy przedmiot związany z działalnością człowieka) jak do ostatniego i niepowtarzalnego. Tylko wtedy u przeszłości będzie przyszłość. I ten, kto zniszczył w Łunie synagogi, stary młyn, cmentarz Żydowski i samolot generała Żukowskiego, nazwy ulic i pałac Romerów, spowodował nieodwracalne szkody przeszłości i przyszłości.

Pracy prehistorycznych archeologów pozwoliły sporządzić mapę stanowisk epoki kamienia i wykrytych na terenie Mostowszczyzny. Pierwsze informacje na temat archeologicznych badań około Łuny odnoszą się do 1879 r. W tym roku Łunieński doktor Sarosiek zorganizował wycieczkę na prawy brzeg Niemna, gdzie znaleziono narzędzia pracy z epoki kamienia. Znaleziska wyprawy doktora Sarosieka zapisane w I t. „Biblioteki Warszawskiej” potwierdzają, że w epoce kamienia na naszych ziemiach żyli potomkowie Ariów?: Bałty–Jaćwingowie i Słowianie Dregowicze i Krzywicze, które korzystały się wyrobami z krzemienia. W 1879 r. ta wyprawa badała zabytkowa osada nad brzegiem Niemna obok Łuna. Już w czasach sowieckich archeolog Władimir Isaenko znalazł ślady osadnictwa z epoki brązu (2–3 tysiąclecia p. n. H.). W naszej miejscowości odkryte i zbadane zabytki archeologiczne są charakterystyczne dla Jaćwingów w postaci kurhanów i kamiennych grobów. Ich na Łunieńskim terytorium na lewym brzegu Niemna w uroczysku Batorego w pobliżu wsi Żylicze zbadał Leonid Pobal. Frida Gurewicz była kierowniczką archeologicznej ekspedycji w 1955 r., odkryła do 10 kurhanów między Dzieńkowcami i Kowalami, które należą do rzadkich typów zabytków przeszłości. W 1982 r. obok wsi Nowosiołki geolog Ala Kwiatkowska znalazła 60 grobów z opracowanymi grobowymi płytami i na sztorc stawianymi kamieniami.

Stanowiska epoki kamienia w Mostowskiej okolicy

Jaćwingowie zajmowali się polowaniem, hodowlą zwierząt, pszczelarstwem, pracą na ziemi. W końcu X i na początku XI w. następuje kolonizacja Jaćwingów Dregowiczami. Świadczy o tym zmiana charakteru stanowisk archeologicznych, które już oczywiście należały nie do Jaćwingów, a słowianizowanym potomkom lub Słowianom, którzy przejęli pogrzebowy rytuał Jaćwingów.

Plemię Jaćwingów zniknęło, chociaż jeszcze długo pozostawały ślady w historii. Tak Teodor Narbutt w 1807 r. przeczytał napis na drewnianej belce kościoła w Skidlu, że jakiś Bartłomiej ochrzcił Jaćwingów w 1553 r., a Paweł Brancew wydając w 1899 r. „Historii państwa Litewskiego i starożytnych czasów” pisał: „W okolicy miasteczka Skidel mieszka ludność prawosławnej wiary, mówi w języku białoruskim, ale z litewskim akcentem. Różnią się one od innych Białorusinów brązowym kolorem twarzy, czarnymi włosami i niektórymi obyczajami. Bardzo prawdopodobne, że to potomkowie Jaćwingów”.

W okolicy Łuna wiele dużych głazów, ale tylko jeden z nich ma własną nazwę. Kamień ten leżał między miejscowościami Kamieńczany i Strzelcy, przy drodze, która prowadzi w Grodno. Popularnie nazywali go Czapka turecka i opowiadali, że podczas najazdu turków, jeden z nich stracił tutaj swoją czapkę.

Takie olbrzymy–wrogowie zaatakowali naszych przodków, ale uciekali podbite tak, że tracili czapki. Podobnych zabytków o Łunie odkryto nie bogato, ale to nie znaczy, że ich nie ma.

Krajoznawcy Wołkowyska zrobili swoje miasto starszym na 277 lat, znajdując pisemne wspomnienia o Wołkowysku od 1005 r. Do krajoznawców, zakochanych w swój kraj, książka historii nigdy się nie kończy.

Historyk Paweł Bobrowski, opisując grabieży Grodzieńszczyzny w 1241 r., pisze: „Z upadku stolicy upadło udzielne księstwo Grodzieńskie. W środku zniszczonego kraju jeszcze stali pozostałości umocowań, gdy w tym samym roku przybyli z północy Litwini (Letuwisy) pod kierownictwem swoich książąt Erdiwiła, Wikinda, Tauciła Monciwiłowiczów, wysłanych wujem swoim Wielkim księciem Mindowgiem do spustoszonych i bezbronnych ziem słowiańskich. Erdiwił bez oporu stał się władcą miasta, przywrócił wzmocnienia i w pobliżu wału z drewnianą ścianą, według zwyczaju Słowian, zbudował mocną wieżę. Wszystko to było zrobione z taką prędkością i z takim powodzeniem, że kiedy mongołowie, w nadziei nowej zdobyczy, ruszyli z południa pod naczelnictwem królewicza Szejbaka i rozbili Mindowga na brzegach Niemna w pobliżu Łuna, Erdiwił, mając oparcie w Grodzieńskim wzmocnieniu, odważnie ruszył na pomoc wujkowi i przyczynił się błyszczącej porażce mongolskich wojsk gdzieś w Lidzkim powiecie. Szejbak zginął, mongołowie uciekli i Mindowg, tryumfujący i w innych zwycięstwach, stał się właścicielem wielu ziem, tworzących obecną Grodzieńską prowincje”. Jak to zrozumieć? Łuna istniała w 1241 r.? Czy to jest tylko przypisane do współczesnej wsi? Na te pytania trzeba szukać odpowiedzi.

Z dzieł pisarza–krajoznawca Dmitrija Gawrylina z Żylicz, można stwierdzić, że w 1409 r. między Łunem i Wołkowyskiem doszło do bitwy Grodzieńskiej drużyny z krzyżakami, którzy w 1284 r. po raz pierwszy pojawiły się w naszych miejscach, i potem około 20 razy powtarzali ataku aż do 1410 roku.

Ale pierwsza wzmianka o Łunie (Woli) w dokumentach historycznych jest pod 1503 rokiem. Zauważam, że dalej będą się przeplatać miejsce Łuna i miejsce Wola, którą póżniej nazywano „sielchozchimija”, której też już tam nie ma.

W czasie ataku Moskwy na Smoleńsk książę Konstanty Kroszyński stracił tam swój majątek i otrzymał od Wielkiego księcia Aleksandra dziedziniec Dubna nad Niemnem, a na pustkach w 1513 roku zbudował dwór Łuna (Wola) i zapisał swojemu zięciowi Januchnie Bohdanowiczu Sapieże (1490–1546).

Tak z prac historyków i archeologów można w dotyku składać historię Łuna, tym samym nadając przeszłości przyszłość.

Łuna i Wola

Libertas civitatis.

(Wolny lud. Wolny kraj)


Wola-nie to, że ręce wywołają

Wola- to nie to, że ręce uwolnią,

klatkę malutką na większą zamienią

Wola-to nie to, że

»wolny« — usłyszysz.

Wola- to wola, którą odczujesz.

Larysa Geniusz

Dwie historie

Z dawnych czasów Łunie miała swojego „satelitę” — Wolę. Dlatego starożytna Łuna ma jak gdyby dwie historie: samego Łuna i Woli. W tym, że Łuna jest stare, nie ma wątpliwości. Największy wiek nadaje miasteczku książka „Pamięć, Mostowski rejon”: „Uważa się, że osada ta powstała nie później 12 w.”. Ale, przecież, od czasów późnego neolitu (2 poł. 3. tys. do n. H.) znane są tak zwane „bursztynowe drogi”. Jedna z nich odbywała się po Niemnie i Zachodnim Bugu. Czy nie istniało Łuna już wtedy? A ci nie mógł istnieć „krzemieniowy szlak” z Krasnosielskogo kompleksu krzemieniowych produktów przez Łunieński „port”? Ale na pewno Łuna istniała, kiedy działała na Niemnie droga z „Waregów do greków” w 9–13. w., co odpowiada wpisu w książce „Pamięć”.

Niestety, źródeł pisanych o tym na razie nie udało się znaleźć. Jeśli powoływać się na książkę „Pamięć. Mostowski rejon”, można znaleźć następujące wpisy o Łunie: „W literaturze stwierdzono taki fakt, że na wiosnę 1400 r. krzyżowcy szli w Wołkowysk przez Łunę”. W 1410 r. odbyła się decydująca bitwa pod Grunwaldem, w której wzięło udział 17 białoruskich chorągiew. „Istnieją przypuszczenia, co w nich byli mieszkańcy Mostowszczyzny, bo nasz kraj wchodził w te (Grodzieńskie i Wołkowyskie) księstwa. A w tym czasie istniały Mosty, Łuna, Piaski, Mikielewszczyna, Ściepaniszki”. Wielu naszych przodków zginęło na polu walki, a wdzięczni rodacy urządzili na ich cześć symboliczne kopce. Takie kopce zachowały się w okolicy Łuna w miejscowości, która nazywa się Ćwintar. Starsi mieszkańcy twierdzą, że w przeszłości był tu kościół. „Widać kopce były usypano po nabożeństwie ofiar z pola bitwy” — opowiada się w „Pamięci”. I jak nie szkoda o tym mówić, ale „z pieśni słowa nie wywiniesz”. Na rozkaz kolchożnego „predsiedaciela” zaorali te kopce „potężnymi traktorami” i posadzili cukrowe buraki. Jak wspomina była kołchożnica Helena Bajkowska, jej młodej wtedy jeszcze dziewczynie, dali działkę tych buraków. Ale nie mogła ich uprawiać, bo kiedy pracowała na polu, to natychmiast zaczynała wymiotować od wiele rozrzuconych ludzkich kości.

Szlak z „Waregów do greków” po Niemnie. Rysunek W. Staszczeniuka. Kisielow W. M. Пуцявінамі Наднямоньня. Mn.: Полымя, 1994. Str.113

Wracamy do 16 w., z którego o Łunie pozostały konkretne informacje. W artykule Witolda Karpyzy ⹂Osiemdziesiąt lat później” („Мagazyn Polski” nr 2–3, 1992 r.) znajduje się „Sztabówka okolic Rosi”, na której około miasteczka Łuna jest miejscowość Wola. Tak mimowolnie zaczęło się wyszukiwanie informacji o Łunieńskiej Woli. Niestety ani w książce „Pamięć” Mostowskiego rejonu, ani w Białoruskich Encyklopediach (ci nie symbolicznie?), Woli nie ma. Tylko w słowniku opisowym białoruskiego języka literackiego „wola” ma aż osiem tłumaczeń. Znalazło się i takie: „wola, wolność, niepodległość”. Musiałem zwrócić się do polskich źródeł.

W publikacji „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. T. 1, Warszawa: nakł. Filipa Sulimierskiego i Władysława Walewskiego, 1880–1914” osadom o nazwie Wola poświęcone 46 stron, na których zawarto krótkie informacje o ponad 900 takich miejsc na terenie Rzeczypospolitej. Z nich tylko 22 położony jest na tle etnicznym terytorium Białorusinów. Prawda, mówią, że we wschodniej części Białorusi osady tego typu nazywano „słoboda”, ale i słobod u nas wcale nie za wiele.

Łuna — Wola. Mapa 1910 r.

Wola (libera villa libertas). Od 13 w. aby zagospodarzyć niezaludnioną (pusty, pustkowie) ziemię, Właścicieli (książę, rycerz, duchowieństwo) zapraszały wolnych ludzi, nawet obcych, aby oni mieszkali i gospodarowali na jego ziemi na preferencyjnych warunkach. Osadnikom (koloniści) udzielany były nadziały ziemi z wypowiedzeniem do 20 lat od wszelkich powinności, opłat i podatków. Przy tym często przyznawano prawo do samorządu lub prawo magdeburskie. Czym nie ekonomiczna strefa wolna? Tym osadom nadawano nazwę Wola, często z dodatkiem od nazwy najbliższego miasta lub innej aplikacji, na przykład: Czerwona Wola, lub Wola Duża, założone Sapiehami na Szczary. Rozkwit Wól przypadał na 14 wiek wraz ze stopniowym rozprzestrzenianiem się na wschód, co spowodowane politycznym i ekonomicznym stanem w Europie.

Vola Warszowiensis

Wśród licznych „wól” bezpośrednio stosunek do naszej historii, ma Wielka Wola — wieś i przedmieście Warszawy (Vola Warszowiensis). Tutaj na równym i suchym wzgórzu panującym nad Warszawą, odbywały się wybory na króla Polski (znaczy i Wielkiego księcia Wielkiego Księstwa Litewskiego) od Stefana Batorego (1575 r.) począwszy. Miejsce wyborów było otoczone fosą i wałem. Do środka prowadziły trzy bramy, przeznaczone do wjazdu przedstawicieli Wielkopolski, Małopolski i Litwy. Dla senatorów zbudowano drewniana wiata. Wokół stodoły mieściła się koło rycerskie i ambasadorowie. Szlachta, która przybywała z dobrej woli, miała określone przez marszałka miejsce w pewnym oddaleniu i grupowała się według województw. Konwój znajdował się poza wałem w namiotach. Często podczas wyborów dochodziło do walki. W 1587 r. podpalili wiata, w 1669 r. strzelali do senatorów. Ostatnimi były wybory w 1764 r. Stanisława Augusta. Później tutaj odbywały się słynne bitwy w czasie powstania 1794 r. z Prusami, w 1831 r. z moskalami. Rozszerzenie Warszawy zrobiło z Woli przedmieście, ulubione młynarzami, bo górka sprzyjała pracy wiatraków.

Sejm elekcyjny w Wielkiej Woli.

6 września 1831 Rosjanie przypuścili wściekły atak na redutę wolską i zdobyli ją, mając wielokrotną przewagę w ludziach. Reduta 56, czyli Reduta Wolska, zwana też od 1831 Reduta Sowińskiego lub Fort Sowińskiego broniły 1200 powstańców pod dowództwem generała Józefa Sowińskiego, weterana bez nogi, którą stracił w wojnie 1812 roku. Jak raz na Wolu ruszyły główne siły armii Rosyjskiej, na forcie nr 54 obrońców prawie nie było, a moskale cieszyli się ze zwycięstwa, kiedy ktoś z patriotów wysadził magazyn prochu i wszystko wyleciało w powietrze. Reduta 56 chroniło około setki powstańców. Tylko gdy ich zostało tylko cztery, wróg świętował zwycięstwo. Ostatni obrońcy Woli na czele z generałem I. Sowińskim zamknęły się w kościeliku. Generał bez sił usiadł w pobliżu ołtarza i powiedział: „Żołnierze, będę ostatnim”. Moskale wtarli się w kościolik i wszystkich pobili bagnetami. Po utracie Woli szans utrzymać Warszawy nie było. Powstanie upada.

Historia powstania Łunieńskiej Woli

Powrócimy do Woli około Łuny. Czas i historia powstania Łunieńskiej Woli jest znany dokładnie. W 1487 r. armia Wielkiego księcia Moskiewskiego Iwana III zajęła Smoleńskie ziemi, gdzie dobrami rodowymi posiadali książęta Kroszyńskie herbu „Latarnia”. Jeden z nich, książę Konstanty Kroszyński okolniczy i skarbnik Smoleński otrzymał od Wielkiego księcia Litewskiego Aleksandra 8 kwietnia 1503 r. majątek Dubno w Grodzieńskim powiecie „na karmienie” księcia do „wyczyszczenia” majątku jego, zaatakowanego „Moskowskim wrogiem”. Wielki książę Zygmunt potwierdził to nadanie 8 grudnia 1506 r., a następnie pismem z dnia 30 października 1509 r., ponieważ „wiele ludzie chcieli tego dworu”, i wreszcie po raz trzeci potwierdzenie było od 5 października 1512 roku. „Oczyszczania majątku od nieprzyjaciela Moskiewskiego” jednak w najbliższym czasie się nie stało i nieprzewidywane to było. Wydając córkę Annę za pana Jana Bogdanowicza Sapieżycza, Konstanty 8 lipca 1513 r. zapisuje jako posag pałac na rzece Łunaja, który sprawił na pustowiskach dworu Dubieńskiego około dworu Łuna. Tak powstaje Wola. Dalej w posagu omówieni dwa zakłady na rzece Łunnej i przewóz na Niemnie, a także pola, siano, łąki i las Chmielnik i wiele innych dobrot. W 1515, a następnie w 1523 roku Janusz Bohdanowicz Sapieżycz zaręcza się listem Wielkiego Księcia na te własności. Wydając drugą córkę Marie za pisarza wielkoksiążęcej kancelarii pana Kopcia Wasilewicza, Konstanty Kroszyński gdzieś w jednym czasie z Sapieżyczem zapisuje jako posag 30 usług–koniuchów Ciereszkowskich „obok cerkwi Świętego Zbawiciela” w Dubieńskiej gminie, na co ten wkrótce w 1517 roku otrzymuje wielkoksiążęcy potwierdzający list. Dziedziniec na pustowiskach Dubieńskich książę Kroszyński sprawił i dla Michała Michajławicza Holeckogo, za którego wydał swoją trzecią córkę. Księżna Anna, już po śmierci męża księcia Konstantego i dwóch zięciów Sapiehy i Kopcia, prosi w maju 1531 r. opieki i ochrony Wielkiej księżnej Bony od najazdów i grabieży ze strony sąsiadów: od nacisku ze strony posiadłości Wołpy księcia biskupa łuckiego i brzeskiego Pawła i ze strony posiadania, które miał około dworu Dubno Mikołaj Jurewicz Pacewicz. Wraz z tym księżna Anna „w swoim żywocie” przekazała dziedziniec Dubna Bonie, jednak przy zachowaniu swoim córkom i wnukom ich posiadłości.

„Kamień Bony Sforza”. Podział majątkau

Bona Sforza, królowa Polska i Wielka księżna Litewska, druga żona Zygmunta I Starego, matka Zygmunta II Augusta, starała się wzmocnić władzę króla i Wielkiego księcia w ekonomiczny sposób, w każdy możliwy sposób powiększając teren nieruchomości Jagiellonów. W wyniku nagród, prezentów i kupowań uzyskała wiele gmin, zwróciła wiele zagarnionej panami ziemi, w tym Grodzieńskie starostwo. Zastępca królowej Bony Jeży Zalepucha z jej rozkazu na rzece Łuniancy założył w 1531 r. miejsce Łuna, gdzie Bona Sforza fundowała drewniany kościół, a może on już istniał. Odwiedzając ich własności, królowa „często w ten kościolik wpadała”. Z jej winy stali się nasi przodkowie korzystać z wcześniej nieznanych im widelców. Do dnia dzisiejszego u kościelnego ogrodzenia leży duży kamień z czerwonego granitu, który rzekomo królewskimi rączkami Bony został ułożony w fundament kościoła.

Bona Sforza na obrazie Jana Matejki z synem Zygmuntem Augustem. (Fragment)

Teraz młode pary, które wchodzą w małżeństwo bez zgody rodziców, muszą przyjść do tego kamienia, aby prosić królową, nie mścić się im, jak to zrobiła swojej synowej — królowie Barbarze Radziwiłłównie. Ten kościół był filią pod kierunkiem ks. Andrzeja Czarnokowskiego, proboszcza z Wołpy. Dlatego przez jakiś czas, w 1546 roku, Bona Sforza poświęciła swój nowy kościół, nadając mu trzy włoki ziemi (jedna włoka około 21 ha) i tworząc szczególną parafia.

Biskup, który odwiedził Łuna po zniszczeniach, dokonanych moskiewskim wojskiem w czasie wojny 1654–1667 r., ostawił taki zapis: „Kościół w Łunie piękny, kamienny, odnowiony. Ojciec Bartłomiej Niegiecki. Namaszczono krzyżem 96 osób”. Po pożarze ostatni król Polski i Wielki książę WKL August Poniatowski fundował tu w 1782 r. nowy kocioł, kamienny w surowych formach klasycyzmu, który został przebudowany i zyskał nowoczesny neoklasyczny widok w 1895 r. na środki księżnej Marii Druckiej–Lubieckiej. Wnętrze kościoła zdobią 7 drewnianych ołtarzy. Zwraca uwagę ołtarz Świętego Antoniego Podowskiego i w drugim ołtarzu — ikona Matki Bożej z Dzieciątkiem w pozłacanej sukience.

Ale Sapiehy złożyli skargę na Zalepuchu, że „na ich terenie dziedzińca Łunieńskiedo” stworzył osadę. Królowa Bona powołała do rozpatrzenia tej sprawy specjalną komisję. Wnioski komisji zostały zbadane i zatwierdzone 6 marca 1532 r. Oczywiście, Łuna pozostaje własnością królowej Bony. Ale przecież książę Konstanty Kroszyński, jak wcześniej wspominano, zapisał swój majątek Wolu swojemu zięciowi Janowi Bogdanowiczu Sapiehu. Wtedy też została ustalona granica między własnościami na rzece Łuniancy (lub Łunnej według nazwy tego czasu). Ta granica istniała aż do czasów II wojny Światowej, dzieląc wieś na dwie części: Łuna i Wolę. Z powyższych przykładów można stwierdzić, że posiadłość Łuna istniała przed przekazaniem go Księciu Konstantemu Кroszyńskiemu i data jej powstania pozostaje tajemnicą. Wola powstała w wyniku działalności księcia.

Po śmierci Januchny (1530 г.) jego spadkobiercami są synowie Michał, żonaty z Mariną z Bystryckich, Gleb, Dymitryj, Stefan, a także córka Tatiana, która wyszła za mąż za Żdana Słowika, i Anastazja, która wyszła za mąż za Gabriela Tyszkiewicza. Ponieważ między braćmi nie było zgody, z inicjatywy Gleba w 1541 r. majątki Łuna, Świsłocz i Wajkieliszki zostały podzielone na sześć równych części. W ciągu 40–50. XVI w. Czerlona stopniowo wyróżnia się na prywatne podwórko. Proces ten wiązał się z sądowymi sporami i wzajemnymi atakami braci i krewnych na siebie. W 1552 r. Andrzej Mackiewicz skarzy się w imieniu matki i ojczyma Stefana Sapiehy na Dymitra, który zaatakował ich dziedzictwo Łuna i zabrał listy. W 1554 r. umiera młodszy z braci Michał i Stepan bezprawnie zajmuje jego dziedzictwo. W związku z tym miał sprawy w sądzie z Maćwieiem Bystryckim, królewskim komornikiem, urodzonym bratem żony Michała Sapiehy Mariny Bystryckiej, która zamieniła się z bratem jej częścią posiadłości Łuna na inną posiadłość. W 1555 r. Maciej Bystrycki zaatakował czerlońskie posiadłości Sapiehów. W 1556 r. już Dzimitry i Stepan Sapiehy ze szwagrami Żdanem Słowikiem i Gawryłem Tyszkiewiczem, a także służącymi ludźmi i poddanymi w liczbie około 300 osób, atakują własność Czerlona Bystryckiego i ich okradają. Wysłany na dziedziniec Sapiehów szlachcic Jan Klikwski, komornicy sądowi i służbowe ludzie były ostrzelane ostatnimi, a kilka osób zginęło. W 1557 r. za 12 kop pieniędzy Bystrycki zrzeka się swoich pretensji na Czerlone. Bracia umawiają się na wspólne posiadanie ziemi, ale porozumienia nie przestrzegają. Spory kończą się tym, że podczas kolejnego ataku w 1560 r. (według innych danych w 1561 r.) ludżmi Stepana, ginie Dymitryj. Majątek otrzymał trzeci syn Gleb, który odpowiadał przed sądem za długi ojca i wkrótce zmarł.

Po śmierci Dymitra w 1561 r. kuzyn ich ojca Paweł kłócił się z Glebem za część Łuna i Czerlony, którą Gleb samowolnie przejął po śmierci Dymitra. Paweł udowadniał, że Dymitrij jeszcze w 1558 r. pożyczył od niego 500 kop litewskich pieniędzy i do czasu ich powrotu oddał Pawłu w dzierżawę swoje części Łuna i Czerlony.

Lew i Mikołaja Sapiehy, rysunek projektowany, 1709 r.: Kałamajska–Saeed, Maria. Genealоgia przez obrazy. Barokowa ikonografia rodu Sapiehów. Warszawa: Instytut sztuki PAN, 2006. s. 156

Wdowa po Stefanu Sapieże po pierwszym mężu Mackiewiczowa zapisała trzecią część majątku swojemu synu z pierwszego małżeństwa Andrzeju. Kłótnie o majątek nabyły jeszcze większy rozmach. Andrzej Mackiewicz żali się królu i prosi o pomoc w sporze z Michałem Sapiehą, wojewodę Podlaskim, synem Iwana Bogdanowicza, kuzynem Pawła Sapiehy. Pomimo promowanie króla Andrzejowi, Michał w 1565 r. wysyła swoich ludzi z Czerlony na własności sąsiada. Tłum napadł na dwór Wolę, zapasy zniszczył i zachwycił, chłopów bił, a kilka związanych zabrał do Czerlony. Jak zakończyła się ta wojna, nie wiadomo, ale z majątku królewskiej ekonomii Grodzieńskiej została wyłączona własność prywatna Wola. A Michał Sapieha sam przyjechał do Łuny i całkowicie zapanował nad posiadłością.

Synom Michała Mikołaju i grodzieńskiemu ziemskiemu sędziemu Lwu po ojcu i bezdzietnych wujkach Glebie, Dymitru i Stefanu przypadły części ziem majątków Łuna (Wola), Czerlona i Kulewszczyna. To wywołało niezadowolenie krewnych w linii żeńskiej, a mianowicie Grzegorza Wojny, wołkowyskiego ziemskiego sędziego, który występował w imieniu córek Anastazji z Sapiehów Tyszkiewicz i jej syna Michała, a także trzech braci Słowików, z którymi obaj bracia zmuszeni byli do sądu. Sąd przysądził Mikołajowi i Lwu trzy części majątków Łunie i Czerlona.

Jesienią 1567 roku Mikołaj przysłał ze swoich posiadłości w Łunie w królewski obóz dla Rodoszkowickiej wyprawy dwóch konnych i jednego pieszego żołnierza. W tym czasie służył u podkanclerza litewskiego Eustacha Wołowicza. Przed 25 stycznia 1574 r. Mikołaj stał się królewskim szlachcicem. 7 stycznia 1581 r. bracia podzielili majątek. Łuna (Wola) odeszła Lwu. 21 marca 1586 r. sąd w Grodnie potwierdził ich prawa do nieruchomości. Lew, witebski wojski, był młodszym synem Michała. 21 sierpnia 1593 r. bracia ponownie podzielili majątek. Lew dostał osiedloną służbę Szczeczycy, które należały do Łuny (Woli) i plac z ogrodnikami w Grodnie około zamku i nad Niemnem. W ten sposób w końcu oddzielili się majątki Łuna (Wola) i Czerlona. Granicą między nimi była rzeka Niemen.

Cerkiew w Czerloniе. Nowoczesny wygląd: www. Masty.org

Łuna pozostawała własnością królowej Bony do 1557 r. do jej śmierci i wchodziła w skład starostwa Grodzieńskiego, a z 1558 r. stało się „włościami stołowymi”, to znaczy dochód z łunieńskich ziem został mianowany na zawartość króla, i weszły w skład „Grodzieńskiej ekonomii”, która dzieliła się na gminy, a te na klucze. Dla przykładu, w 1680 r. klucz Łunieński Grodzieńskiej ekonomii przyniósł 9866 polskich złotych 26 groszy rocznego dochodu.

7 lutego 1589 r. Król Rzeczpospolitej Zygmunt Waza (w tłumaczeniu ze szwedzkiego Waza jest snop) wynajął miejsce Łuna wraz ze wsiami Marcinowcy i Pietraszowcy Mikołajowi Sapiehę. Według niektórych danych Sapiehy je arendowali po 1680 r. W dniu 20 grudnia 1602 roku Mikołaj Sapieha pisał do Lwa Sapiehy: „W Grodnie obecnie niebezpieczne (w związku z epidemią), a tam zaplanowano przeprowadzenie sejmiku, więc wybrałem ładniejsze miejsce i wcale niebezpieczne w moich arendowanych we włości miejsce Łuna dla przeprowadzenia sejmiku: zgodnie z uniwersałem 3 listopada”. Sejmik w WKL 16–18 w — zgromadzenie szlachty powiatu (ziemi, województwa). Na sejmikach szlachecka społeczność przyjmowała rozwiązania i wybierała dwóch przedstawicieli z powiatu do udziału w sejmie.

Jak widzimy, bardzo trudno zorientować się, w jakim przypadku chodzi o Wole, a w jakim o Łunie.

Sapiehy w historii Łuna–Woli

Lew Sapieha (nie mylić z Wielkim kanclerzem, również Lwom Sapiehą) w testamencie, napisanym w Łunie 20 sierpnia 1610 r., wyraził życzenie, aby pochowano go w ogrodzie majątku Łuna. Wkrótce po napisaniu testamentu zmarł. Jego ostatnią wolę zapisali 20 września 1610 r. w książki Litewskiego trybunału. Lew Sapieha był mężem Heleny, córki mińskiego komendanta Michała Garaburdy. Dzieci nie miał. Cały swój majątek przekazał synom brata Mikołaja — Janu Dominikowi, Mikołajowi i Fryderyku, pod warunkiem, że zapłacą jego żonie 4 tys. kop. pieniędzy litewskich.

31 sierpnia 1615 r. bracia Jan Dominik i Fryderyk podzielili majątek. Trzeci brat Mikołaj był psychicznie chory. Fryderyk otrzymał Czerlone, a Jan Dominik stał się właścicielem Łuna. 31.10.1637 r. Fryderyk Sapieha, starosta Ostryński i Grodzieński, wraz ze swoją żoną Krystyną Pacieiewej około swego dworu Czerlona fundowali unicki klasztor dla 4 mnichów bazylianów przy zabytkowej cerkwi Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i świętego Mikołaja. W tej świątyni, jak to jest napisane w ustawie, pochowany ciała rodziców Fryderyka Sapiehy — Mikołaja Sapiehy kuchmistrza WKL, Ostryńskiego, Łunieńskiego starosty i Bogdany Mosalskiej Sapiehy, matki Fryderyka; a także — sióstr Anny i Eufrozyny — sióstr–bazylianek; Mikołaja Sapiehy — brata i Grzegorza Wołowicza, starosty Rogaczewskiego, Dubickiego, Kaniewskiego, syna Heleny Sapiehy i Romana Wołowicza.

Wśród ogromnej rodziny Mikołaj miał imiennika Mikołaja Sapiehę, który porwał ikonę Odeńskiej Matki Boskiej, napisanej Św. Awguśtynem, u papieża Urbana VIII, a w 1635 r. po pokucie prosił zostawić świątynię w Kodyniu. Król Jan Kazimierz podaruje sanktuarium rubin. Z końca 17 w. ikona miała książkę dla notowania cudów od niej. 26 czerwca 1723 r. świątynia koronowana i z 1927 roku znajduje się w Kodyńskim kościele.

Jan Dominik zmarł po 1622 r. Ani Jan Dominik, ani Fryderyk nie zostawili potomstwa, dlatego ich posiadłości przeszli do ich bliskich krewnych. Kto stał się kolejnym właścicielem Łuna, nie znamy.

Fryderyk Sapieha, rysunek projektowane, 1709 r.: Kałamajska–Saeed, Maria. Barokowa ikonografia rodu Sapiehów. Warszawa: Instytut sztuki PAN, 2006. s. 160

W latach 1645–1647 Łuna wśród innych ziem wykupił od Izobeły Tryzniny i Andrzeja Wojny Paweł Sapieha herbu „Lis” (1609–1665), witebski, potem wojewoda wileński i hetman Wielki Litewski. Paweł Sapieha był synem Jana Piotra Sapiehy i Zofii z Wejgerów, wnukiem Pawła Sapiehy, którego wspomniano powyżej. Postać Pawła Sapiehy opisana w powieści Henryka Sienkiewicza „Potop”. Jego działalność wymagała dużych nakładów, dlatego większość posiadłości została założona lub obciążone długami.

W 1654–1667 r. odbył się Moskiewski potop na ziemi WKL. W Mostach spalony kościół. W Grodzieńskim okręgu, w skład którego wchodziła Łuna, liczba ludności zmniejszyła się z 174 398 osób do 115 323. Zginęło 59 075 osób lub 33,9% ludności powiatu. W 1655 r. od moskiewskiego wojska w Czerlońskim klasztorze ukrywali się mińskie mnisi bazylianie.

Dokładnych danych nie ma, ale w 1685 roku posiadłość Czerlona odkupił od Wilczaków Kazimierz Jan Sapieha starszy syn Kazimierza Sapiehy. Jan Paweł (około 1642–1720), wojewoda wileński, hetman Wielki Litewski. Jego chrzczonym ojcem był syn słynnego kanclerza, potem hetmana Wielkiego Księstwa Litewskiego Lwa Sapiehy — Kazimierz Lew (1609–1656), wielki pisarz, potem marszałek nadworny, potem Litewski podkanclerz. Żonaty z Teodorej Kryściną Tarnowskiej (1626–24.10.1652), Kazimierz Lew swoich dzieci nie miał i wszystkie swoje wielkie posiadłości zapisał chrzestnemu synowi Казімierzu Janu, jego ojcu Pawłowi Sapieże i Aleksandrowi Połóbińskiemu.

Kazimierz Jan Paweł Sapieha, rysunek projektowany, 1709 r. Kałamajska–Saeed, Maria. Genealоgia przez obrazy, s. 226

Można przypuszczać, że kolejnym właścicielem dworu Łuna–Czerlona staje się marszałek Wielki Litewski Aleksander Paweł Sapieha (1672–1734) syn Kazimierza Jana, połocki wojewoda. Studiował w jezuickim kolegium w Brunsbiergu (Braniewie), w 1685–1689 w Paryżu.

Aleksander Paweł Sapieha. Fragment akwareli N. Januszewicza, 1846: Kałamajska–Saeed, Maria. Genealоgia przez obrazy, s. 233

Podczaszy WKL w 1692, marszałek dworny w 1692–1698, marszałek Wielki w 1698–1703, 1705–1708 i z 1713 roku. Uczestniczył w Olkienickiej bitwie 1700 roku, w czasie wojny Północnej 1700–1721 stał na stronę szwedów i króla Stanisława Leszczyńskiego, który również dał mu tytuł Wielkiego marszałka (1705–1708). Po odzyskaniu władzy Augusta II w roku 1709 w opozycji. Posiadał Drujie, Ikazń, Sapieżyn, Dubrowno i inne posiadłości.

10 marca 1711 r. na wybrzeżu bałtyckim w Królewcu (Kaliningrad) urodził się jeszcze jeden z właścicieli Łuna (Woli), Michał Antoni. Otrzymał edukacja Europejska, a po śmierci braci Kazimierza i Józefa, wielkie dziedzictwo: Stary i Nowy Bychów, Bowkladowo, Dabołszcza, Bogusławiczy, Jawsiewiczy, Sielec, Dereczyn, Gałynka, Ostrowo, Indura, Czerlona, Łuna, Ławno. Do niego należał pałac w Różanie, majątku w Żmudzi i Polsce. W 1741 r. wraz z żoną Katarzyną z Sapiehów przeznaczył środki na istnienie Bazyliańskiego klasztoru i kościoła w Czerlonie. Klasztoru nadano „wieś Kozakowcy ze wszystkimi lasami, łąkami, ogrody, ziemią i poddanymi”. Nowe środki zostały przeznaczone 27 sierpnia 1751 r., ale pod warunkiem, że mnichów musi być  pięć.

Michał Antoni otrzymał tytuł podkanclerza WKL, w 1744 r. odznaczony orderem Orła Białego, ale rozczarował się w państwowej służbie i poszedł na emeryturę. W 1753 r. opublikował książkę dzieł Woltera, którą sam przetłumaczył. W Dereczynie pozostał, ale przerobiony na cerkiew, sfinansowany przez księcia kościół Wniebowzięcia Najświętszej Panny Maryi. 11 września 1760 roku Michał Antoni zmarł w Słonimiu, nie zostawiwszy potomków.

Michał Antoni Sapieha (1711–1760). Portret połowy 18 wieku. Encyklopedia historii Białorusi, Mn., 2006, t. 6, s. 227

W testamencie Michał Antoni zarządzał Czerlonej, Ławnem, Łunem, Semaskowszczynej, Woliej itp. (trudno powiedzieć pod Łuną i Wolą oznaczone różne majątku lub ten sam). Ponieważ dzieci nie miał, spadkobiercą Czerlony, Ławna i Łuna (Woli) stał się syn brata Kazimierza Leona Michał Ksawery.

Gospodarstwo Sapiehy prowadzili ze zmiennym powodzeniem, choć wkładali w nią dużo talentu i wysiłku. Często trzeba było zakładać część posiadłości, wykupiać i ponownie zakładać.

Sapieha Michał Ksawery (1735–1766), który otrzymał w dziedzictwo posiadanie wujka Michała Antoniego, zmarł 24 listopada 1766 r. w Białymstoku. Pochowano go w kartuzach w Brzozie. Rodziny nie miał i ziemie przeszły do brata Aleksandra Archanioła, który stał się kolejnym właścicielem Łuna (Woli). Aleksander Michał Sapieha (1730–1793) kanclerz WKL, żonaty z Magdaleną Agnieszką z rodu Lubomirskich. Aleksander Michał rozpoczyna aktywną działalność gospodarczą w Dereczynie. Po nim pojawiły się w jego włości ziemniaki, które z biegiem czasu stali się gospodarzami stołu. Na Szczary A.M. Sapieha wybudował osiedle Wola z przystanią. Ciekawe, że i Łunieńskie posiadłości Sapiehów wymieniano Wola, i tutaj w Łunie, Kowszach, Czerlonie były przystani. Handlowe flotylli kursowały od Szczary do Królewca, z Bałtyku przywożąc zagraniczne towary: sól, żelazo, francuskie wino, tak i angielskie piwo, szkło i naczynia, a nawet „harfy” lub „młyny do czyszczenia ziarna”. W Królewiec przez Niemen płynęło żyto, pszenica, konopie, pokulę, rogoży, futra, wosk, skóry, drewno, popiół…

Aleksander Michał Sapieha (1730–1793). Portret połowy 18 wieku. Encyklopedia historii Białorusi, Mn., 2006, t. 6, s. 227

Aleksandrowi Michału Sapiehowi należało wielu osiedli w dużych obszarach obecnej Białorusi, Polski i Ukrainy. Upodobał sobie do swojej rezydencji, niestety, nie Łuna, a sąsiedni Dereczyn. Choć Łunieńskie miejsca nie ustępują, a moim zdaniem ładniejsze za Dereczynskie, nie mówiąc, że w Dereczynie nie ma Niemna. W latach 1760–1770 Aleksander Michał najbardziej uwagi oddaje Dereczyniu i buduje tu 1765 r. teatr, a w 1768 r. Wojskową akademię dla 30 synów wyższych dzierżawców WKL. W 1786 r. Saksończyk J. S. Becker wraz z miejscowym architektem Ławrenem Gucewiczem budują pałac, warty rezydencji Sapiehów. Pałac ozdobiony kartuszem z herbem rodu Sapiehów z wizerunkiem świętej dla wszystkich Białorusinów „Pogoni”. Wraz z Dereczynem w 18 w. robi się słynna na całą Europę swoimi bazarami małe do tej pory miejsce Zelwa. W 1720 r. Antoni Kazimierz Sapieha otrzymał Królewski przywilej na prowadzenie w miasteczku corocznych „jarmark lub targów”.

Legendarny Franciszek Sapieha

Aleksander Michał miał syna Franciszka Aleksandra (1772–1829), który stanie się ojcem Eustacha powstańca. Franciszek stał się bodaj czy nie najbardziej legendarnym właścicielem naszych okolic. Przeżywszy zaledwie 57 lat, wziął udział w powstaniu Tadeusza Kościuszki, udało się odebrać kochankę u Napoleona Bonaparte, zebrać ogromną ilość wartości, antyków, sztuki, płócien w swoim Dereczyńskim pałacu, który to po Wyzwoleńczym Powstaniu 1830 r. przeciwko Rosyjskich okupantów odebrany. Z konfiskowanego Dereczyna samych obrazów i cennych ozdób wywieziono 303 pudy 25 funtów (około 5 ton). W 21 rok Franciszek już otrzymuje stopień generała artylerii, a jego odwaga i męstwo świadczył Order Świętego Stanisława. 22 maja 1794 r. generał F. Sapieha skoncentrował swoją armię w Dereczynie i raportował do Wilna, że przygotowuje się do walki, poświęcając na powstanie 6 tysięcy dukatów, jeszcze opisał na potrzeby powstania dochód z jednego z osiedli w 16 tysięcy rubli.

Herb rodu Sapehów

Po klęsce powstania los sprzyjał lub chytrzył generał, aby ocalić siebie i swoje majątki, przekazując skruszony list do Katarzyny II? Zwolniony od prześladowania z wielkiej łaski cesarzowej, Franciszek jedzie do Petersburga i domaga się uwolnienia T. Kościuszki, który ranny siedzi w Piotropawłowskim sklepieniu. Ale na próżno. T. Kościuszkę zwalnia po śmierci carycy Paweł I, który ostro nienawidził wszystko, co robiła jego matka. A może przyczyniło się do tego przyjęcie, które uczynił dla Pawła II w Dereczynie, gdzie były powstaniec przyjmował go w swoim pałacu, podnosząc koronowanej osobie legendarnego „Iwana” i zamawiając słowo za swojego legendarnego wodza? Ważne pamiętać, że Franciszku było w tym czasie niewiele ponad 20 lat. A w 25 on już trzymał na rękach dziedzica pierworodnego w przyszłości powstańca Eustache Kajetana.

Dalej była miłość z ulubienicą Napoleona Margaret Józefiną Walter, noc, w którą podobno przegrał w karty 15 mln złotem, podróż do krateru Wezuwiusza, gdzie o mało nie udusił się od wulkanicznego dymu, podróżowanie do szczytów górskich w Pirenejach, gdzie dwukrotnie trafił pod śnieżne lawiny, obserwacja walki byków w Hiszpanii…

Franciszek Sapieha (1772–1829). Portret 19 w.

Porównał Wenecję z białoruskim bobrem, co siedzi w wodzie z wysunięta głową na powierzchnię, kolekcjonował kobiece pocałunki, za co otrzymał zasłużone tytuł Litwińskiego Casanowy. To wszystko nie przeszkadzało Franciszku Aleksandrowi nadsyłać do Dereczyna wozy z zagranicznymi książkami, dziełami sztuki i inne zakupy dla jeszcze nienarodzonej radośći Rosyjskich najeźdźców. W latach 1809–1810 Franciszek Sapieha od tego, że w Portugalii gorąco, w Anglii mgła, w Wilnie brakowało przyjaciół, w Warszawie nudne bez kart, a tylko w Paryżu i w Dereczynie — w sam raz, spędza czas w Dereczynie. Tu i zmarł Franciszek Sapieha w 1829 r. i pochowany w Berezie Kartuskiej. Nie można nie dodać, że w „Tajemnicach Paryża” ulubieniec kobiet Jean Marais tworzy obraz romantycznego Rudolfa de Gerolsteina, którego pierwowzorem był białoruski książę z rodu Sapiehów, powstaniec i poszukiwacz przygód Franciszek Aleksander. Kogo interesuje ten książę i Dereczyn, może przeczytać o tym i o wielu innych sprawach w książce Michasia Skobły „Dereczyński Dyaryusz”.

Franciszek Ksawery Drucko–Lubecki, rys. W. Śliwickiego (1765–1857)

Niestety do Łuny (Woli) Franciszek nie był bardzo łaskawy, bo 4 lutego 1799 r. sprzedaje swoje włości Czerlona, Ławno, Wola i Siemaskowszczyna za 500 tys. zł księciu Franciszku Druckiemu–Lubieckiemu.

Majątek Wola

Do majątku wchodziły folwarki Wola, Siemaskowszczyna i Wikroryn, miasteczko Wola i cztery wsie — Zaleski, Zagorzany i Kosiły, w których było 58 chłopskich dworów. System gospodarki polowej w majątku był trójpolowy. Chłopskie podwórka byli obdarzeni od niespełna dziesięciu do ponad dziesięciu akrów ziemi, od jednego do ponad dwóch hektarów łąk. Chłopi we wszystkich wsiach miały odbywać dni pańszczyzny — chłopi z pełnym przydziałem ziemi po trzy dni, chłopi z pół przydziałem po dwa dni w tygodniu. Miały odbywać zgony — po 12 dni w roku z prace zdolnej duszy, z wyjątkiem jednej duszy, która pozostawała w domu dla opieki nad gospodarstwem. Oprócz tego rolnicy byli zobowiązani odbywać szarwarki po 12 dni w roku z podwórka. Oni na zmianę nieśli nocną wartę, musieli przeznaczyć na dwa dni pieszych w rok z podwórka na produkcję wełny, płótna i sukna, jako hołd oddawać 10 jaj, 2 kury i jedna kopa grzybów w roku. Do ogrzewania domów chłopi otrzymywali las od właściciela, a dla wypasu zwierząt każdemu wyznaczało się miejsce. Prawosławnych chłopów było 330. Należały do Radziwonowskiej i Wołpiańskiej parafii. Chłopów katolików było 82. Wszystkie należały do Łunieńskiej parafii.

W „Zeznaniach o majątku Wola” za 1845–1848 r. jest zapis o tym, że posiadłość znajduje się u Juliana Krzywickiego, przeszedł mu w spadku od ojca Ksawery Krzywickiego, a ostatnio kupił go u księcia Lubeckiego w 1809 r. Rodzinnym gniazdem Krzywickich był Chełm (Polska). W końcu 16 w. Krzywickie osiedlili się na Litwie. W słowniku Geograficznym czytamy: „Wola. Miejsce i posiadłość w pobliżu Niemna Grodzieńskiego powiatu, w 3 okręgu policyjnym, gminy Łuna, 46 wiorst od Grodna, 665 mieszkańców, głównie Żydów, synagoga, dom modlitwy Żydowski, garbarnia. Do miasta należy 14 hektarów. Dobra Wiktorii Krzywickiej zaś z folwarkami Siemaszkowszczyznа i Wiktoryn obejmują dziesięcin 1037 (670 pod budynkami i rola, 137 łąk i pastwisk, 141 lasu, 89 nieużytków)”. Pierwszym władcą Woli i Zelwian stał Ksawery Krzywicki — rotmistrz Grodzieński sędzia ziemski Wołkowyski. Z żoną Karoliną Dziekońską córką Antoniego podskarbiego nadwornego Litewskiego Ksawery Krzywicki miał trzech synów. Średni syn Ksawerego Julian urodził się w 1806 r. i zrobił niezłą karierę. W 1863–67 roku był marszałkiem szlachty guberni Grodzieńskiej, rzeczywisty radca stanu, kawaler Orderu Św. Anny I klasy. Stracił szacunek szlachty za list do cara, w którym wyrażał swoją wiernopoddaność. Z żony Wictorii z Eysmontów miał dwie córki Józefę i Karolinę. Był więc ostatnim potomkiem męskim z tego rodu. Józefa Pamela Krzywickа wyszła za mąż za Władysława Tarasowiczа, który pochodził z Gniezna. W wyniku Wola i Zielwiany stały się własnością Tarasowiczów.

Herb rodu Tarasowiczów

Władysława Tarasowicza i Józefę po śmierci pochowano w Gnieźnie, gdzie przy kościele znajduje się pomnik z napisem: „SP Wladyslaw Tarasowicz ur. 24 stycznia 1826 r., zmarł 1 lutego 1892 r., SP Krywickich Jozefa Tarasowicz, ur. 22 czerwca1836 r. Zm. 2 grudnia 1903 r.”. Matka Jozefy Wiktoria przeżyła ich. Cecylia z Tołoczków Cieszkowska w „Gawędzi o tym, co było” wspomina Wolę tego czasu: „A dwie mile od Zielwian był drugi majątek Tarasowiczów Wola, w którym w bardzo ładnym, starym domu z dużym parkiem mieszkała babcia Tarasowiczа Julka pani Krzywickа z córką wdową Jozefą Tarasowiczową. Pani Krzywickа była bardzo dostojna staruszka. Mała, otoczona starszą służbą, siedziała samotnie i nie udzielała się towarzysko”. W 1832 r. Krzywiccy zbudowali w Woli ciekawy dziedziniec w stylu klasycznym, podobny do budynku w niedalekiej Rosi. Dziedziniec został szczegółowo opisany Romanem Aftanazy w artykule „Wola koło Łuny”, gdzie znajduje się aż 4 fotografowania budynku z 1939 r. Informacje dotyczące dworu pochodzą od syna ostatniego właściciela Kazimiera Tarasowicza oraz inż. Jerzego Bertholdiego. Zdjęcie dworu z 1934 roku opublikowała w swojej książce amerykańska podróżnica Louise Arner Boyd. Dobrze odlustrowany pałac i na rysunku Witolda Karpyzy.

Dwór Wola. Widok do 1939 roku

Kolejnym właścicielem Woli do 1912 r. stał się syn Józefy Julian Tarasowicz. Tarasowiczy posiadali Wolą cały międzywojennego okres.

Następnym znanym właścicielem Woli był Edward Tarasowicz. Może to syn Juliana Tarasowiczа. Wiadomo, że jego matka była Jadwiga z Tołoczków Tarasowicz. Urodził się E. Tarasowicz w 1891 r. Ukończył akademię w Dublanach. Ożenił się z Jadwigą z Dziekońskich. Mieli dwóch synów — Michała (1920 r. n.) i Stanisława (1923 r. n.). Tę rodzinę jeszcze pamiętają starsi ludzie w okolicy. Z ich słów właściciel był straszny gracz w karty. Część posiadłości przegrał. Z tego powodu pewnie Edward Tarasowicz miał problemy finansowe, bo posiadłość Wola została założona w Wileńskim Ziemskim banku. Mimo to na początku 20 wieku nowy właściciel Edward Tarasowicz naprawił cały budynek, ale w czasie pierwszej wojny światowej został zniszczony. Przebudowany w 1928 roku. Według danych na 1937 r. za tym majątkiem z placem 561 ha oznaczona była pożyczka w 104 tys. 224 zł.

Dwór stał w parku o powierzchni 3 ha. Z prawej strony prowadziła do niego szeroka aleja topoli, która kończyła się stylową bramą, zawieszoną na dwóch okrągłych kamiennych słupach. Przed domem był duży trawnik, przez który prowadziła ścieżka wśród ozdobnych krzewów i róż. Drugi trawnik z tyłu domu spadał do grającej w dole rzeczki, przez którą prowadzili dwa brzozowe mostki. Za rzeczką leżał ogród warzywny. Trawniki otaczały świerki, modrzewie, lipy, brzozy i topoli.

Los ostatnich władców Woli

W 20–30. XX w. rodzina Tarasowiczów nadal żyła w Woli. Mieli dwóch synów, obaj urodzili się w majątku Wola. Starszy Kazimierz urodził się 20 grudnia 1919 r., młodszy Stanisław — 22 maja 1922 r. Chłopcy uczyli się w gimnazjum ojców jezuitów w Wilnie. 20 marca 1939 r. zmarła Jadwiga–Emilia, ona została pochowana w Warszawie na Powązkach.

Szczupła i nie po latach ruchliwa babcia Eliza, która mieszkała na ulicy Jawora, zachowała dużo w swojej pamięci. Ona może długo oprowadzać zainteresowanych uliczkami Łuny i opowiadać, kto, w którym domu mieszkał, czym się zajmował. A byłych mieszkańców już nie ma. Babcia Eliza pamięta ostatniego właściciela Woli — Kazimierza Tarasowicza, w którego majątku ona pracowała.

Po wrześniu 1939 r. w okręgu wojsk radzieckich Edward Tarasowicz i jego syn Stanisław zostali aresztowani w Wilnie. Nie wiadomo tylko w 1939 r. lub w latach 1940–1941. W drugiej wersji został aresztowany wraz z matką Jadwigą. Edward Tarasowicz zmarł na czerwonkę 8 września 1941 r. w łagpunkcie nr 47 obozowego kompleksu „Севураллаr” Swierdłowskoj obłаści Federacji rosyjskiej. Los jego matki Jadwigi nieznany. Stanisław znalazł się w okolicy Taszkentu, potem trafił do armii Andersa. Walczył pod Monte Cassino. Po wojnie trafił do Anglii, gdzie spotkał się ze swoją przyszłą żoną Marion–Ełan (nar. w 1932 r.). Wkrótce rodzina przeniosła się do Kanady w Montreal. Stanisław Tarasowicz zaczął używać formuły anglizowanej swojego imienia i nazwiska — Stanley De Terry. Pracował grafikiem. W roku 1987 przyjeżdżał do Polski, aby spotkać się z bratem. Stanisław zmarł w Montrealu dnia 9 grudnia 1992 r., gdzie do tej pory mieszka jego żona i dwoje dzieci. Córka Janet w małżeństwie z Lewy Harrisonem ma córkę Isabellę Down i syna Marka. Syn Stanisława Roger De Terry urodził się w 1963, żony i dzieci nie ma. Lewy Harrison ma w Montrealu fabrykę szkła i luster, gdzie pracuje jego żona Janet i jej brat. Informacje te od dziesięć lat temu. Jakie nastąpiły zmiany, nie znamy.

Dwór Wola. Po polowaniu. W górze z bronią Stanisław, na dole — Kazimierz Tarasowicz. Zdjęcie połowy lat 30. XX w.
Zdjęcie z książki: В. М. Папко. Род Дзяконьскіх і іх маёнткі на Брэстчыне ў ХІХ–ХХ стст. Брэст: Алтернатыва, 2009

Losy Kazimierza był bardzo trudny. W 1939 r. on nie trafił w sowieckie więzienia. Wraz z nadejściem Niemców osiedlił się w Łunie, bo posiadłość w tym czasie była już rozrabowana. Ponieważ znał dobrze język niemiecki, był wójtem. W czasach okupacji w Łunie działała Armia Krajowa. Placówka AK należała do obwodu „Lewy Niemen”. Komendantem placówki Łuna był podporucznik Kazimierz Tarasowicz, zgodnie z zapisami Witolda Karpyzy, ostatni właściciel Łuna — Woli. Jego informacje są oparte na wspomnieniach mieszkanki Łuna Ireny Olizar: „Kazimierz Tarasowicz był w wojsku (po maturze i podchorążówce). Podczas okupacji niemieckiej mieszkał w Łunie (znał biegle język niemiecki) i był wójtem. Był również dowódcą plutonu AK w naszym okręgu. Tarasowicz był właścicielem majątku Wola. Na początku 1945 roku został aresztowany. W obozie pracował jako felczer. Do kraju wrócił w 1956 r. Ostatnio dowiedziałam się, że zmarł”. Według innych danych, po wyzwoleniu Białorusi w 1944 roku został aresztowany, dostał 25 lat za współpracę z Armią Krajową. W 1953 r. zesłany do Kazachstanu. Dziewczyna z Łuny Ludwika Szwed, która wysyłała do obozu paczki ojcu, wspierała w ciągu pobytu w obozie i Kazimierza. Zaproponował jej w liście wyjść za niego za mąż. Ona długo nie zgadzała się, bo była prostą dziewczyną, a do tego siostrą w dzieciństwie skręciła jej ramię, i u niej zaczął się rozwijać garb. Później pojechała do niego. Kazimierz miał wykształcenie ratownika medycznego, wraz z żoną pracował w szpitalu w Akczatau. W 1955 r. urodziła się jedyna córka Kazimierza Jadwiga–Stefania. Po roku rodzina otrzymała pozwolenie na przejazd do Polski i osiedlili się w nowoczesnym Zachodniopomorskim województwie. Po drodze w kościele wsi Kamionka około Skidla Kazimierz i Ludwika wzięli ślub i pochrzęścili małą Jadwiga. Do emerytury Kazimierz pracował jako sanitariusz, zmarł w Gnieźnie przez miesiąc po spotkaniu z bratem 17 listopada 1988 r.

Edward, Kazimierz i Stanisław Tarasowiczy,1939 r. Zdjęcie z książki: В. М. Папко. Род Дзяконьскіх

Jadwiga–Stefania ukończyła wydział filologiczny, wyszła za mąż za Pawła Hełmniaka (nar. w 1956 r.), ma jedynego syna Michała–Jeży, który urodził się w 1981 r. Jadwiga działa nauczycielką języka polskiego i literatury w Gnieźnie.

Kazimierz i Ludwika Tarasowicz z córką Jadwigą. Zdjęcie z książki: W. M. Попко. „Ród Diakońskich i ich majątku”

Ostatnie z Sapiehów

Jeśli wspominać o wszystkich właścicielach Łuna, to musimy wrócić do Sapiehów. A aby zdarzenia były bardziej zrozumiałe, spójrzmy na Sapieżyńskie rodowe drzewo. Znany nam Aleksander Michał, założyciel rodowej rezydencji w Dereczynie, miał syna Franciszka, który z kolei był ojcem Eustacha–powstańca. Eustachy Kajetan Sapieha z 1821 r. mieszkał w Anglii. W listopadzie 1830 r. wybuchło Wyzwoleńcze Powstanie przeciwko Rosyjskiim okupantom. Trzydzieści-letni książę opuszcza posiadłość w hrabstwie Lancashire, grób żony Marii Patten Bold i wraca do rodzinnego gniazda. W stopniu podporucznika tak walczy z wrogiem, że odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari. Nie tylko odwagą w walkach, ale sprzedając posiadłość w Różanie, Eustachy Kajetan pieniędzmi wspiera powstanie tak, jak to zrobiła i Emilia Plater. Po klęsce powstania książę z setkami swoich przyjaciół zmuszony udać się na emigrację. Mieszka najpierw w Anglii, potem we Francji w miejscowości Boulogne-Billancourt pod Paryżem. Gromadzi fundusze z nadzieją na nowe powstanie, ale 16 listopada 1860 r. umiera. Pochowany w Paryżu na cmentarzu Montmartre. Wszystkie posiadania w Domu zostały skonfiskowane. Spis wywiezionego dobra z Dereczyna do Rosji składa się z 124 listów. Tylko artystycznych obrazów i ozdób wywieziono 303 pudy 25 funtów (około 5 ton).

Eustachy Kajetan Sapieha (1797–1860). Portret 19 w.

Pamięć Eustacha Kajetanа ceniona w Dereczynie. W 1999 r. miejscowi patrioci zainstalowali w odbudowanym kościele tablicę:

„Eustachu Kajetanu Sapieże

(1797–1860)

właścicielu Dereczyna uczestnikowi Powstania narodowo — wyzwoleńczego

1830–1831 r.”.

Eustachy Kajetan miał syna Jana Pawła Aleksandra. W 1877 roku oficer armii Jej królewskiej Mości Królowej Wielkiej Brytanii wziął ślub z Seweryną Uruskiej–Tyzienhauz, która jako posąg miała posiadłość Spusza w odległości 12 km od Skidla. To stało się jedynym majątkiem na okupowanym terytorium Wielkiego Księstwa niegdyś potężnego rodu Sapiehów. Przez cztery lata u młodej pary urodził się syn Eustachy Kajetan, nazwany tak na cześć dziadka. Wykształcony w Zurychu (Szwajcaria) ożenił się z Teresą Izabel z Lubomirskich. Eustachy Kajetan zamieszkuje w rodzinnym majątku Spuszy (teraz — Stara Spusza Szczuczyńskiej dzielnicy). Władca Polski Józef Piłsudski zaprasza go do służby dyplomatycznej ambasadorem w Anglii, później powołuje na stanowisko ministra spraw zagranicznych Polski. W 1921 r. bolszewicy z Niemcami podpisali haniebne traktat pokojowy w Rydze, rozdarłszy Białoruś na dwie części. Eustachy Kajetan nie może się z tym zgodzić i pozostawia Rząd Piłsudskiego.

Eustachy Kajetan — wnuk (1881–1963)

„Trzeba było odbudować Spuszu z gruzów, które pozostały po wojnie” — wspomina syn byłego ministra Eustachy Seweryn, który tutaj urodził się 7 sierpnia 1916 r. i mieszkał w Spuszy z małymi przerwami 23 lata. Po zakończeniu prac konserwatorskich pałac w Spuszy wyglądał bardzo ładnie: murowany, piętrowy, z poddaszem, galerią i balkonem. W pobliżu pałacu piękny park leśny. W 1933 r. Eustachu Sapieże rząd polski zwrócił konfiskowane Rosją u jego dziadka powstańca majątki i ziemi. Walentyn Dubatowka pisze, że wśród zwróconych były Różane, Dereczyn, Indura, Nowa Mysz, Łuna. Jak zostały ułożone sprawy z Tarasowiczамі, nie znamy. W 1939 r. Eustachy Kajetan został aresztowany rozpętawszymi wojnę Sowietami i osadzony w więzieniu Mińska. Potem były przesłuchania na Łubiancy, wyrok stalinowskiej „trójki”. Ławrentij Beria zastąpił rozstrzelanie na katorżnicze roboty na Biełomor-Kanale. Zbawienie przyszło przez armię Andersa, z którą Eustachy trafia do Afryki. Tak ród Sapiehów na zawsze opuszcza Ojczyznę. I tylko przez pół stulecia 4 września 1998 roku książę Eustachy Seweryn Sapieha wyszedł z wagonu Warszawskiego pociągu na Grodzieńskim dworcu.

Eustachy Sapieha Seweryn

Syn ostatniego z Sapiehów — właścicieli Łuna mieszka w Afryce, w mieście Nairobi kraju Kenii. On nie zapomniał o swoich korzeniach. W Warszawie wydrukowany owoc jego pracy poświęconej Ojczyźnie i swojemu rodowi. Przez czterdzieści lat zbierał materiały do monografii rodu Sapiehów, wydanej w roku 1995 pod tytułem „Dom Sapieżyński”.

Ostatnie urodziny w Nairobi

Łamiąc 7 tysięcy kilometrów, książę Eustachy Sapieha szedł w pobliżu ruin Różańskiego pałacu, pochylił głowę przed pamiątkowym znakiem swojego pradziada w Dereczyńskim kościele, chciał zbudować mały domek w Spuszy…

Miasteczko Łuna nadal pozostanie w składzie Grodzieńskiej ekonomii, stworzonej w 1588 r. z państwowych majątków Grodzieńskiego powiatu. Majątek jej przeznaczono na wynajem. Położenie chłopów ekonomii było ciężkie, ale lepsze niż w magnackich i cerkiewnych włości. Znaczne straty ekonomii spowodowały wojny 17–18 w., epidemia dżumy w 1709–10 r. W drugiej połowie 18 wieku w wyniku głośnej reformatorskiej działalności Antoni Tyzenhauza gospodarka odbudowuje się, wprowadzane są nowe technologie w hodowli zwierząt, ogrodnictwie. Po zdobyciu Wielkiego Księstwa Rosją nieruchomości Grodzieńskiej ekonomii wyprzedaję się i rozkradają się okupantem. Łunieński klucz (jednostka administracyjna ekonomii) w składzie majątku Łuna z miejscowościami Strzelce, Żylicze, Komienczany, Gladowicze, Szczerbowicze 12 listopada 1795 r. zostały podarowane rzeczywistemu radcy stanu hrabiemu Mikołaja Samojłowu. On się nie ukazał. Łuna staje się własnością hrabiego Michała Walickiego. Rod Walickich znany w Wołkowyskim powiecie z 1567 roku. W 1821 r. posiadłość została kupiona Czechowskim. Zgodnie z innymi danymi, posiadłość stała się własnością Czechowskich w wyniku małżeństwa sędzia Jana Czechowskiego z Wierą Walicką. Jan Czechowski zmarł w 1823 r., a Wiera Czechowska w 1857 r., o czym świadczy epitafium w kościele. W 1833 r. dwór został udostępniony na sprzedaż, przynosił dochód 43 000 zł, ale chyba nie został sprzedany. Od Jana, syna Aleksandra Czechowskiego, po jego śmierci w 1858 r., własności przechodzą do jego wdowy i córek Aleksandry Poliksieny, Emilii Marii Łucji i Oktawii Eufrozyny Józefy. Opiekunem był książę Stanisław Swiatopołek-Czetwiertiński. Józefa Czechowa herba „Oksza” w 1880 r. wyszła za mąż za Edwarda Mateusza Romera, który stał się właścicielem posiadłości. Ojciec E. M. Romera Edward Jan Romer był uczestnikiem ruchu wyzwoleńczego, a ród Romerów bogaty w talenty, to i informacje o ich życiu i działalności pozostało wiele. Powiemy o tych, co mieli stosunek do Łuny, nieco później w oddzielnej opowieści.

W czasach międzywojennych Łuna pozostała własnością Józefy Romer i Marii Komarowej. Posiadali oni jeszcze folwark Żylicze i mieli 1400 ha ziemi. Jeszcze niedawno około ich już nie istniejącego pałacu można było zobaczyć niegdyś bogate w ryby stawy i stary, piękny park.

Pod Rosyjską okupacją

Powstanie Listopadowe

Po zdobyciu przez Rosjan ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego, od 14.11.1795 r. Łuna w składzie Grodzieńskiego powiatu, z 14.12.1795 r. — w Słonimskiej guberni, z 11.12.1795 r. — Litewskiej, a od 1801 r. w guberni Grodzieńskiej.

Rosyjskie panowanie na zajętych ziemiach zaczęło się od rabunku. Wywożono wszystko, co miało wartość. Rabowano muzea i pałace, zostały wywiezione kolekcji dzieł sztuki, książek, latopisy. Teraz zdobią zbiory Ermitażu, Galerii Tretiakowskiej i innych muzeów Rosji. I teraz nikt nie myśli o ich zwrot.

Chłopi trafiły pod pańszczyznę. Powszechnie odwoływano przywileje, prawa WKL, nie wolno było używać języka białoruskiego, zabroniona Unia, do której należało do 80% wierzących Białorusi. Nawet kalendarz gregoriański (nowy styl), wprowadzony Królem i Wielkim Księciem Litewskim Stefanem Batorym, został odwołany. Rozpoczął się nabór do rekrutów, czego nigdy nie było w Wielkim Księstwie Litewskim. Na 25 lat zabierano chłopów na służbę do armii rosyjskiej.

W 1812 roku rozpoczęła się Francuską–Rosyjska wojna. Wiele Litwinów mieli nadzieję, że Napoleon da możliwość odzyskać niepodległość WKL, dla tego szli służyć we francuskie wojsko. Dla Białorusinów to nie była wojna ojczyźniana, a wojna domowa. Podczas odwrotu Francuzów Łuno zajęły wojska hrabiego Atorowskiego. 12.12.1812 r. oni szli do Białegostoku przez Łuna — Odelsk, część w kierunku Wołpa — Krynki.

I Francuzi i Rosjanie nieśli dewastacji, zabierali u chłopów ostatnie.

Po wojnie rozpoczął się gospodarczy kryzys. Rosyjscy właściciele zaczęli sprzedawać podarowane ziemi. W І82І roku Łuna kupiono Czechowskim i jego żoną Walerią fon Romer. Według informacji P. Bobrowskiego Łuna straciła status miasteczka, ale handel jeszcze się cieplił.

Litwini nie pogodzili się z całkowitą utratą niepodległości. W І830–І83І r. odbyło się Listopadowe Powstanie. W czasie powstania w okolicy Łuna działał oddział powstańców generała Dezydery Chłapowskiego, który w І83І r. zniszczył koło Łuny rosyjski konwój w 4І8 wozy, co szedł z Brześcia na Łunę — Skidel. 26.05 1831 r. w pobliżu Wołpy Dezydery Chłapowski zrobił zasadzkę, w której znalazły się kozacy, co odbiło ochotę generału Gerstenfejtu atakować tyły powstańców. W tym oddziale walczyła białoruska Joanna D’Arc — Emilia Plater (1806 — 1831). Stała bohaterka opowiadań i wierszy (m.in. wiersza „Śmierć pułkownika” Adama Mickiewicza).

Emilia Plater na czele kosynierów

Chłapowski wspominał: „Kiedy przechodziliśmy przez wioski, ludzie najpierw uznawały nas za moskali i nie chciały wierzyć, że my Polacy, a gdy przekonywały się, płakali z radości, przynosiły produkty, co tylko miały, nigdy nie chciały brać pieniądze, niemniej jednak zmuszał ich brać pieniądze za owies i siano, mówiąc, że mam na to ścisłe rozkazy”.

„Alfabetyczna lista uczestników powstania 1831 r.” w Grodzieńskiej guberni, sporządzona przez śledcza komisja, zawiera nazwiska 474 osób. W nim powstańcy z Mostowszczyny: chłopi S. Dieszko, F. Kurpiński, F. Trusiewicz; właściciele M. Matusiewicz, bracia T. i F. Połubiński, F. Szabański, książę E. Sapieha; szlachcice Oktawian Eysymont i Minuczyc, a także 37 powstańców z Wołkowyskiego powiatu. Ojciec jednego z ostatnich właścicieli Łuna Edwarda Mateusza Romera Edward Jan Romer (1806–1878) w czasie powstania 1830–1831 był członkiem Wileńskiego głównego komitetu powstańczego. Więcej o tym w opowiadaniu o Romerach.

Działania władz okupacyjnych po upadku Powstania Listopadowego

Po masakrze rebeliantów w 1831 roku zostały splądrowane posiadłości powstańców, wywiezione wartości z muzeów i bibliotek, skonfiskowane ziemie, wraz z rodzinami zostały rozdane rosyjskim urzędnikom i właścicielom ziemskim, drobna białoruska szlachta przekształcona w chłopów.

Przed Rosjanami powstało pytanie: co należy zrobić, aby uniknąć powtórzenia się takich wydarzeń. Aby odpowiedzieć na to w czasie panowania Nikołaja I stworzono specjalny organ doradczy Komitet zależnych prowincji, który miał opracować propozycje i zalecenia reform rządowych dla przewrócenia Białorusi w rosyjską jednostkę administracyjną na całą wieczność. Opracowany został plan pracy: po pierwsze należy odebrać Białorusinom ich język i historię, a po drugie likwidować białoruski Kościół. Do wdrożenia planu już w 1832 roku Uniwersytet Wileński został zamknięty, w 1834 roku wprowadzono we wszystkich szkołach nauczanie w języku rosyjskim. Nauczycieli do nauczania w języku rosyjskim kształcił założony w Witebsku Seminarium Pedagogiczny, a w Połocku w starych murach pojezuickich — korpus kadetów. Tak powstała kuźnica rosyjskojęzycznych nauczycieli i oficerów „mankurtów” ( mankurt — człowiek, siłą pozbawiony pamięci), pozbawionych wiedzy języka ojczystego i wiedzy o przeszłości Ojczyzny.

W 1839 roku była skasowana Unia Brzeska. Teraz kapłani prowodziły nabożeństwa w języku rosyjskim, w języku rosyjskim musieli pisać raporty. Białoruskie książki, pismo święte, ikony tysiącami spalono na stosie. Za udział w Powstaniu zniszczali się klasztory. Było zniszczone cało starożytne drugie po znaczeniu w WKL miasto Brześć ze starożytną zabudową i 10 klasztorów katolickich i unijnych, a na jego miejscu wybudowano twierdzą Brzeską.

Od 1840 zgodnie z cesarskim dekretem zakazano używanie nazwy „Białoruś” i zamiast wprowadzona nazwa „Siewiero–Zapadnyj Kraj”. Wykluczono z użytku Statut Wielkiego Księstwa Litewskiego i wprowadzono prawodawstwo rosyjskie. Gubernator i rosyjski rząd byli pewni, że zrobiliście wszystko, żeby Białorusini zniknęły jako naród.

Tylko opór Rosjanom nie uspokoił. Najbardziej aktywne były chłopi, których sytuacja była nie do zniesienia. W stosunkach rosyjskiego ustroju pańszczyźnianego był prawdziwą tragedią pobór do rekrutów armii rosyjskiej. Chłopi byli rekrutowani przymusowo i do 1834 roku służyły one do żywota, z 1834 — 29 lat, z 1855 po 1872 — 12, 10 i nareszcie 7 lat. Chłopi odpowiadali buntami.

Na sytuację w kraju starali się aktywnie wpływać uciekinierzy — emigranci. Zorganizowane były wyprawy patriotów, żeby rozpocząć ruch partyzancki. Pierwszą była wyprawa pułkownika J. Zaliwskiego, inicjatora Powstania Listopadowego i działacza Lelewelskiego Komitetu. W drugiej połowie 1832 r. zorganizował wyprawę na Ojczyznę. Białoruskie ziemie zostały podzielone na okręgi, z których każdy na dwa powiaty, gdzie nakierowane były dowódcy i 2–3 pomocniki. Dowódcom okręgi Grodzieńskiego i Lidzkiego powiatów stanął Marceli Szymański, Słonimskiego i Nowogródzkiego — Michał Wołowicz z Porecza.

Stworzone M. Wołowiczem i innymi partyzanckie plutony wywołali wielkie zaniepokojenie najeźdźców. Organizowane były liczne akcje. W poszukiwaniu przyjęli udział ponad 10 tysięcy żołnierzy tylko w guberni Grodzieńskiej. Przywódcy i partyzanci zostali aresztowani. Gromadziły ich w Grodnie, gdzie byli trzymani w więzieniu, rozmieszczonym w dawnym klasztorze jezuitów. 24 lipca 1833 r. gubernator generalny M. Dołgorukow zatwierdził werdykt: M. Wołowicza — powiesić, 6 osób — do bicia kijami i wysłania do ciężkiej pracy na Syberii, 3 powstańców — do biczowania przez szereg z 500 żołnierzy i wysłania w roty aresztanckie.

Powstańcy Michał Wołowicz i Leon Procławski, grawiura z XIX wieku

2 sierpnia M. Wołowicz przy dużej ilości mieszkańców został powieszony na posterunku Skidel. W nocy potajemnie pochowany, żeby nie było żadnych tajnych modlitw przy ciele przestępcy.

Kolejny wysłannik na Białoruś wiosną 1835 był Szyman Kanarski, członek Powstania Listopadowego i wyprawy Zalewskiego. Swoim celem miał przygotować ludzi do zrozumienia apelu: „Ojczyzna i Wolność” i jedność szlachty i ludu. W 1838 r. Szyman Kanarski został aresztowany. Przed śledztwem przeszło 221 osoba. Wyrokiem sądu Konarskiego skazano na rozstrzelanie. 27 lutego 1839 o godzinie 10. 30 wykonano wyrok. Jego grób został stratowany końmi, by nigdy go nie odnaleziono. Przed sądem przeszło 150 powstańców.

Szymon Konarski, anonimowy portret, przed 1839, grafika w Wikipedii

Pomimo krwawych prześladowań  rozruchy i zamieszki były kontynuowane. Tylko w ciągu 1845 r. odbyło się 207 buntów. W 1847 r. w Grodnie wprowadzono stan wojenny. „Wiosna” w 1848 r. w Europie przyczyniła się do wzrostu odporności.

W lipcu 1833 r. Mikołaj I został zmuszony do wydania dekretu, w którym polecał co robić w przypadku buntu, podobnego do 1831 r.: winnych podzielić na 4 kategorii i konfiskować własność. Winnych 1 kategorii sądzić przez sąd wojenny (nawet do stracenia), 2 kategorii — do wygnania na Syberię, 3, 4 kategorii — wyroki zatwierdza przywódca wojenny. Przyjęcie takiego dekretu mówi o sytuacji na Białorusi. Rozporządzenie weszło ponownie w 1848 r.

Wydarzenia w kraju nie mogli nie mieć wpływy zarówno, jak i na mieszkańców Łuna. W materiałach śledczych są zapisy o chłopach uczestnikach powstania z miejsc niedalekich od Łuny. Ich „biografie”, na podstawie dochodzenia dają okazję przedstawić ich stanowisko w oddziałach i dalszy los. Tak więc rolnik z majątku powiatu Grodzieńskiego Rodzinowicze Sciapan Dziaszko „był w szajce rozbójników z bronią”, najprawdopodobniej pod naczelnictwem Tytusa Adama Pusłowskiego. Odbywał areszt w więzieniu grodzieńskim, a następnie został wysłany do Tobolska do zaliczenia w batalion syberyjski. Stamtąd uciekł do domu, ale został schwytany i zwrócony ponownie. Feliks Karpiński z majątku Zabolocie powiatu Wołkowyskiego służył lokajem u generała D. Chłapowskiego, który przyszedł na Białoruś na czele polskiego wojska. Zachorował i został wzięty do niewoli w Kownie. Siedział w Dynaburgskiej twierdzy, następnie wysłany do Grodna. W lutym 1833 r. był ułaskawiony i pozwolono mu wrócić do domu. Potajemnie, pozostawiając właściciela, uciekł do Chłapowskiego Fiodor Trusiewicz (Truszewicz) z wsi Jabłonowo tego samego powiatu. Był ordynansem u porucznika Zabielskiego. Po porażce pod Kownem spróbował dostać się do Królestwa Polskiego, ale został złapany w dzielnicy Kobryń. Dochodzenie miał w więzieniu w Grodnie. W lipcu 1832 otrzymał przebaczenie i zwrócono go do właściciela.

Masowe zaburzenia

Po klęsce Powstania ciśnienie na Białorusinów wzrosła wielokrotnie. 3 І839 r. zakazane kazania w kościołach i cerkwiach w języku białoruskim. Z 1840 roku, na mocy dekretu cara termin „Litwa” i „Litwin” stały się również nielegalne. Odpowiedź Białorusinów była odpowiednią. W І845 r. doszło do 207 zamieszek. Rosja coraz bardziej ekonomicznie i technicznie nie nadążała za wielu krajami świata. Zwiększało się niebezpieczeństwo przewracania chłopskiego ruchu w rewolucję. To sprawiło cesarza rosyjskiego Aleksandra II 19 lutego 1861 r. podpisać Manifest i „Postanowienie o uwolnienie chłopów od poddaństwa zależności”, co w sposób zasadniczy zmieniało ich położenie. Wiele postanowień Manifestu (tymczasowe obowiązki na rzecz ochrony pańszczyzny i płacenia podatków, wykup działek, poruszenie ziemiaństwem samych Postanowień 19 lutego) wywołały masowe oburzenia. Jeśli w 1860 r. na Białorusi miało miejsce około 50 chłopskich występów, w 1861 r. — 379, a w latach 1861–63 szczyt chłopskich zamieszek osiągnął 1100. Wśród buntowników były i chłopi Łunieńskiej gminy.

W І843 r. na mocy Dekretu Rządowego Senatu Łuna, którą w tym czasie należało do kościoła Rzymsko–katolickiego, przechodzi w skarb państwa. Folwark składał się z 2 dworów Łuna i Piłki.

W І859 r. na terenie, objętym Wołpą, Rośsią i Łunem, odbył się „trzeźwy” ruch. Chłopi na spotkaniach przyjęli postanowienie w carskich karczmach wino i wódkę nie kupować. „U nas nie ma ani picia, ani rozpusty, ani kradzieży. Dom, choć na cały dzień zostawiaj otwartym — nikt pióra nie weźmie” — pisze o zwyczajach naszej miejscowości Eliza Orzeszkowa.

25 września 1859 r. Wileński generał–gubernator zrobił polecenie Grodzieńskiemu gubernatorowi „O przeprowadzeniu natychmiast srogiego badania o awanturniczym akcie chłopów majątku Łuna”, tak jak chłopi odmówili się ot wyjść na sprzątanie zbiorów władcy ogółem w wieku produkcyjnym, począwszy od 12 lat. We włość były skierowane 57 policjantów. Ponad 200 osób uzbroili się kijami i przegrodzili drogę policjantom. Dla uspokojenia chłopów w lipcu 1862 r. rząd skierował kompanię żołnierzy. Gminny wójt nakazał odbierać u chłopów żywność, „ciąć bydło”. Opór Łunieńskich chłopów był złamany.

Nie przyjęli aktów założycielskich chłopi wsi Szczerbowicze, Gladowicze, Strzelce, Żylicze, Kamienczany. U chłopów zostały odebrane dobre ziemi, a wydane nienadające, na których nic się nie rodzi. O tym napisali skargę Wileńskiemu generał–gubernatorowi w październiku 1862 r. Z powodu analfabetyzmu rolników składał skargę i zrobił podpisy za nich jakiś Antoni Bogusławski. Przez pięć dni ponad 100 chłopów skosili część pańskiej łąki. 19 października 1862 r. od Wileńskiego generał–gubernatora Nazimowa przychodzi „Pismo” Grodzieńskiemu gubernatorowi „…o spotkaniu chłopów Łunieńskiej włości Grodzieńskiego powiatu o zwiększeniu pańszczyzny, przywłaszczeniu ich pieniędzy i sprzedaży nieruchomości biednych obszarnikom”. W „Piśmie” opowiada się, na co skarżą się rolnicy „wiejskich stowarzyszeń Łunieńskiej włości”, że rozjemca ziemski poinformował o anulowaniu zgonów, a latem zmuszał ich odbywać poza ustaloną pańszczyzna i karał za niestawienie się. W 1830 r. ziarno z zapasowego magazynu (magazyn dla nasiennego ziarna chłopów) zostało pobrane na żywność armii, a pieniądze 2000 rb zabrał ziemianin sobie, i chlebne zapasy uzupełniane są niewystarczające. Skarb 23 chłopskich gospodarstw sprzedany za zaległości, ponieważ z powodu słabych zbiorów i zarazy bydła te chłopi spłacić nie mogli i nie pracowali na właściciela. Tylko w 1858 roku u chłopów odebrano 500 akrów ziemi, a ekonomia zwiększyła pieniężne płatności na 1 zł. 46 kop. z podwórka. Również na 1 dzień zwiększona pańszczyzna i wyniosła 5 dni w tygodniu zamiast czterech. Skargi na to rozjemcę ziemskiemu i ziemskiemu prawniku nie dały żadnych rezultatów i dlatego rolnicy ubiegają się o powołanie komisji śledczej do sprawiedliwego rozpatrzenia ich skarg. W dokumencie podkreśla się, że i wcześniej w niektórych wsiach Łunieńskiej gminy odbywały się zamieszki w sprawie wymagań właścicieli, którzy nie spełniają Ustaw.

Jakie były konsekwencje skargi chłopów i relacje Wileńskiego generał–gubernatora świadczy „Raport Grodzieńskiego ziemskiego prawnika Grodzieńskiemu gubernatorowi o stosowaniu siły wojskowej wraz z wprowadzeniem Ustawy w Łunieńskiej gminie od 25 grudnia 1862 r.”. „[…] To, aby przywrócić porządek i posłuszeństwo, tym bardziej w celu uniknięcia rozprzestrzeniania się tych zamieszek i w innych miastach, zwrócił się do Dowódcy 3. Kałużskogo batalionu piechoty Jego królewskiej Mości króla pruskiego pułku, aby w postaci egzekucji wysłać w miejscowości Szczerbowicze, Gladowicze, Strzelce, Żylicze, Kamienczany na każdy dwór (których tylko 150) po dwie osoby i, zwyższ tego, założyłem w mieście Łuna specjalną wartę z 60 osób, dla aresztu lub w razie potrzeby kary bardziej winnych i odpornych chłopów i na koszt noclegów niższych klas w przyzwoitej treści wyznaczyłem codziennej egziekucnej wypłaty 5 kopiejek na osobę i za przejście na 1 1/2 grosze na wiorstę i domagał się, aby te same goście z pewnością w ten czas przysłały do mnie do Łuny każdy swego pana i jako takie były wszystkie zebrane, to ja im zrobiłem przy rozjemcy ziemskim odpowiednie sugestii, zmusił być spokojnymi i wysłuchać Ustaw, a kiedy to się skończyło z upragnionym sukcesem, ja chłopom wznowił rozkaz, aby kierowali się i poboru wykonywali zgodnie z Ustawą, a niższych rangą 11 kompanii zaopatrzyć pieniędzmi, niż najmniejszego oporu ze strony chłopów już nie spotkałem, a jak na lokalnym moim doznaniu okazało się, że najbardziej winny chłop wsi Kamienczany Ivan Olizar, który, czując się do winy, do przyjścia mojego uciekł, to zamówiłem przystawi Bugardtu o zwrot Olizara i dostarczyć go pod wartą do mnie w Grodno dla wstrzymania go od podobnych czynów”.

Chłopi jeszcze próbowali złożyć skarga cesarzowi Aleksandrowi II. Skarga do Petersburga nie dotarła, a osiedliła się w kancelarii Grodzieńskiego gubernatora Iwana Gallera.

Powstanie Styczniowe

Białoruscy, polscy i litewscy patrioci postanowili wykorzystać sytuację, aby uwolnić się od okupantów. W końcu 1850. i na początku lat 1860. na Białorusi, w Polsce i na Litwie powstały konspiracyjne organizacji, a od jesieni 1861 roku zaczęło się przygotowanie powstania na czele Komitetu w Wilnie. Generał–gubernator Michaił Murawjow nazywa nasz kraj „samej zbuntowanej kolonią Rosji”.

3 września 1861 roku w Grodnie i guberni ogłoszoną stan wojenny (odmieniony 28 października 1862 roku i znowu ogłoszony 26 stycznia 1863 r.). Jeszcze w marcu 1861 r. z ojcowskiej Jakuszewki w celu utworzenia konspiracyjnej wyzwoleńczej organizacji do Grodna udał się Konstanty Kalinowski. Wśród innych do grodzieńskiej organizacji weszli Walery Wróblewski, Erazm Zabłocki, Jаn Zarzycki i Jаn Wańkowicz.

Od lipca 1862 roku Razem z Wróblewskim i innymi, Kalinowski redagował pierwszą białoruskojęzyczną gazetę, w której wzywano do walki z caratem. „Mużyckaja prauda” była pisaną łacinką, Kalinowski podpisywał się jako „Jaśka haspadar z pad Wilnі”. Podczas konspiracji również używał tego pseudonimu, jako jednego z wielu. Kalinowski wydawał też pisma w języku polskim, w których nawoływał do reform społecznych, niepodległości Litwy i jej federacji z Polską oraz opowiadał się za autonomią dla Białorusi w odrodzonej Rzeczpospolitej.

„U nas, dzieciuki, adno vučać u škołach, kab ty znaŭ čytaci pa–maskoŭsku, a to dla taho, kab ciabie saŭsim pierarabici na maskala Za toje, što my caru 25 let na vojnach słužym biez ludskaj stravy i adziežy, mała taho, što nie daje šlachiectva, no, sabača jucha, nie daje navat kuska ziamli, kab, chacia ciažka harujučy, dabicisia da spakojnaj smierci. A što hrechu nabiarešsia pierad Boham, spryjajučy maskalu, taho nikoli Boh nie daruje. Idzie francuz davaci volnaść mužykam, buntujucca miestačkovyja da i maładziož za svaju i našu volnaść i vieru, a my–to dajem rekruta, i našymi hrudziami car maskoŭski zastaŭlajecca, i našymi rukami ŭsmiraje bunty. Jon–to, pierakupiŭšy mnoha papoŭ płaciŭ hrošy, kab tolki pierachodzili na pravasłaŭje, i, jak hety antychryst, adabraŭ ad nas našu spraviadlivuju ŭnijackuju vieru i pahubiŭ nas pierad Boham navieki, a zrabiŭ heta dla taho, kab moh nas biez kanca draci, a Boh spraviadlivy nie mieŭ źlitavańnia nad nami”.

„Padumajcie dobra da, pamaliŭšysia Bohu, stańma družna razam za našu volnaść! Nas car nic nie padmanie — nie padviaduć maskali: niama dla ich u našych siołach ni vady, ni chleba, dla ich my hłuchija i niamyja — ničoha nie bačyli i nie čuli. A pakul jašče para, treba našym chłopcam spiašać z viłami dy z kosami tam, hdzie dabivajucca voli da praŭdy, a my, ich baćki da žonki našy, ścierahčy budziem da ŭviedamlać, adkul na ich siahnie niačystaja maskoŭskaja siła, da ad dušy pamahać usialakimi sposabami dzieciukam našym, što za nas pojduć bicca. A budzie ŭ nas volnaść, jakoj nie było našym dziadam dy baćkam”–zawołuje Konstanty Kalinowski w „Mużyckaj praudzie”.

K. Kalinowski na Grodzieńszczyźnie został mianowany komisarzem Rządu Narodowego na województwo grodzieńskie, a później komisarzem pełnomocnym na Litwę. Oznaczało to, że został faktycznym dyktatorem Powstania na Litwie i podlegały mu wszystkie oddziały partyzanckie. Walery Wróblewski stał się wojskowym szefem Grodzieńskiego województwa, przyszły generał komuny Paryskiej. W guberni powstańcy utworzyli powiatu, odpowiednie 5. stanom. Cywilnym kierownikiem Grodzieńskiego powiatu został mianowany Jan Kamieński właściciel Miniewicz z Łuniеńskiej gminy. Jan Kamieński zasługuje na to, aby o nim i jego losie zostało omówione więcej.

„Кастусь Kalinowski wśród powstańców 1863 r.”. Obraz Piotry Siergijewicza

Wnuk powstańca Józefa Szemiota z w. Dubowlany (ostatnio mieszkał w Siedzieniewcach) wspominał, że jego dziadek był łącznikiem oddziałów powstańczych, że w naszej miejscowości działało około trzech tysięcy powstańców, uzbrojonych w strzelby, szable, w piki i kosy. Po klęsce około Knyszowa Józef Szemiota wywiózł z pola bitwy rannego powstańca Żeleżniakowskiego z w. Homiczy, a samemu udało się uniknąć niewoli. Miejscowi chłopi dużej aktywności w powstania nie wykazali, ale kiedy powstańca agitatora z w. Kamienczany Iwana Olizara aresztowali, to 30 chłopów zjawiły się w Łunieński gminny zarząd, pobili wójta Małaszku i wywieźli Olizara w nieznanym kierunku.

Nie wiadomo, jakie stanowisko w stosunku do buntu zajęli gospodarze posiadłości Łuna, ale nie były obciążone czasowym zbiorem z majątków ziemian polskiego pochodzenia na utrzymanie wiejskich wart w okresie od 1 października 1863 r. do 1 maja 1864 roku. Wiejskie warty w Łunie składali się z chłopów państwowych Wołpiańskiego i Dubnieńskiejo wiejskich stowarzyszeń, które zostały zabezpieczone chlebem z części gminnych sklepów, a środki pieniężne wyróżniały się z żywnościowego i gromadzkiego kapitału.

Herb powstańców

Jan Kamieński–powstaniec

Zginiemy — dobrze, ale ten krzyk nasz, krwią i łzami ociekły, zostanie w powietrzu i tym, co po nas przyjdą, umrzeć nie da i sennych zrywać będzie z puchowych pościeli, i stanie się snem czarnym i snem złotym narodu, i chłoszczącym go do wiecznej walki biczem, a wtedy dopiero przebrzmi, kiedy zwycięży — idea.

Eliza Orzeszkowa „Gloria victis”

W październiku 1862 r. kierownikiem Litewskiego prowincjonalnego Komitetu został Kastuś Kalinowski. Członkami Komitetu są B. Zabłocki, A. Gintowt, E. Wańkowicz, S. Songin, E. Kozłowski, F. Rorzański, J. Zarzycki. Obwód Grodzieński dzieli się na dwa województwa — grodzieńskie i brzeskie. Województwo grodzieńskie w połowie 1862 r. podzielono administracyjnie na trzy okręgi: pierwszy, którego naczelnikiem został Erazm Zabłocki, złożony z powiatów: Grodzieńskiego, Wołkowyskiego i Słonimskiego; drugi na czele z Walerym Wróblewskim (obejmuję trzy powiaty: Białostocki, Bielski i Sokólski) oraz trzeci obejmuję trzy powiaty: Brzeski, Kobryński i Prużański — funkcji naczelnika okręgu trzeciego otrzymał Apoloniusz Hofmeister (pełniący jednocześnie obowiązki naczelnika województwa). Już po wybuchu powstania zniesiono okręg Walerego Wróblewskiego (okręg drugi), tym samym województwo grodzieńskie od tego momentu dzieliło się na dwa okręgi: północny i południowy. Komisją opieki w składzie kobiecego komitetu kieruje Eliza Orzeszkowa.

Cywilnym naczelnikiem Grodzieńskiego powiatu został Jan Kamieński–właściciel Miniewicz z włości Lunieńskiej.

Jan Kamieński–powstaniec styczniowy. Sybirak, pierwowzór pięknej postaci Andrzeja Korczyńskiego

Jana Kamieńskiego Eliza Orzeszkowa nazwie „rycerzem o brylantowej duszy”, posłużył jej prototypem Andrzeja Korczyńskiego w powieści „Nad Niemnem”, a mianowicie Miniewicze nazwie w powieści Korczynem.

Jan Kamieński w 1862 roku zwrócił się do narodu z Odezwą powstańczą: „Matka Ojczyzna podana na śmierć, jakże dzieciom jej nie płakać… Ufni w miłosierdzie Boże, większe niż grzechy narodu, błagają braci swoich o zjednoczenie się zupełne. Przeto zejdźcie na jedno pole, pole walki, pod jedno znamię o znakach Orła, Pogoni i Michała Anioła, ku jednemu celowi, którym jest wyzwolenie Ojczyzny”.

Wiadomo, że Jan Kamieński urodził się 16 grudnia 1827 roku we dworze Kamieniec pod Zabłudowem.

Prawdopodobnie dziadek Jana Kamieńskiego to Michał Ignacy Kamieński (ur. 1758 w Łęczycy, zm. w 1815 w Roskoszy) — generał dywizji Księstwa Warszawskiego. Po ukończeniu Korpusu Kadetów w latach 1770–1776, wstąpił 1 września 1777 r. do 5 pułku przedniej straży koronnej w stopniu chorążego. Po przejściu niższych stopni oficerskich awansował na majora w 1789 r. W 1790 r. został podpułkownikiem. W 1792 walczył przeciwko interwencji rosyjskiej. Odznaczył się pod Wiszniopolem, uzyskał awans w 1793 r. na pułkownika 5 pułku przedniej straży i został kawalerem Krzyża Orderu Virtuti Militari. 10 kwietnia 1794 po odznaczeniu się w bitwie pod Szczekocinami awansował na generała majora. Pod Maciejowicami dostał się do niewoli rosyjskiej. Nagrodzony złotą obrączką Ojczyzna Obrońcy Swemu nr 20. W 1795 dzięki staraniom kolegów odzyskał wolność i osiadł na roli. W 1808 jako generał nadliczbowy pełnił służbę w Sztabie Generalnym armii Księstwa Warszawskiego. W 1809 walczył pod Raszynem, o Zamość, z gen. A. Rożnieckim zajmował Lwów i organizował tam rząd tymczasowy. Dał się wywieść w pole Rosjanom, którzy jako „sprzymierzeńcy” wyparli go z Małopolski Wschodniej. Wobec braku sił do obrony prowadził z nimi wojnę partyzancką. W 1810 komendant wojskowy departamentu siedleckiego.

Brał udział w kampanii napoleońskiej 1812, dowodził Dywizją Jazdy V Korpusu Polskiego Wielkiej Armii. Jako dowódca straży przedniej Wielkiej Armii poniósł porażkę pod Romanowem. Komendant Smoleńska. Ciężko ranny w czasie walk odwrotowych w obronie marszałka Oudinota dostał się do niewoli. Powrócić musiał z Rosji w 1814 r. do departamentu siedleckiego, tu bowiem w latach 1814–1815 dzierżawił folwark Litewniki. Zmarł 31 grudnia 1815 r. w Roskoszy niedaleko Białej, pochowany został przy kościele św. Anny w Białej Podlaskiej.

Józef Kamieński (Kamiński), ur. 1789, zm. 5.1842, marszałek pułku grodzieńskiego, powstaniec listopadowy — generał brygady, piękny blondyn i jego wielkooka małżonka Rozalia Mrozowska. Po powstaniu na emigracji. Był odznaczony Orderem Virtuti Militari, Legią Honorową, Orderem Świętej Anny z koroną. W 1830 roku został nagrodzony Znakiem Honorowym za 20 lat służby. To rodzice Jana Kamieńskiego–powstańca. Oboje leżą w Łunie koło kościoła.

Kuzyn Elizy Orzeszkowej (matka Orzeszkowej była de domo Kamieńska) objął włości w Miniewiczach, należące do jego rodziny od schyłku XVIII wieku. Po ukończeniu gimnazjum w Swisłoczy i studiów w Moskwie osiadł na roli. Dzięki zdolnościom i zaletom charakteru został obrany na pośrednika do spraw włościańskich powiatu Grodzieńskiego. Podczas powstania dwór Miniewicki zamienił się w punkt kontaktowy, magazyn i kuźnię broni dla rebeliantów.

Grób rodziców Jana Kamieńskiego przy kościele w Łunie

„Mnóstwo postaci i twarzy, ogromna rozmaitość ich zabarwienia i wyrazu. Są tu synowie domów zamożnych, dzieci dostatku i elegancji, z niestartym piętnem ich w poruszeniach i odzieży. Są młodzi uczeni, dzieci myśli i wiedzy, z niepożytym ich światłem na czołach i oczach. Są wszyscy nie mal strażnicy lasów o barach szerokich, wzrokach nieco ponurych, lecz bystrych, do przebijania gęstwin i mroków nawykłych. Jest cała młodzież zagród drobnoszlacheckich, raźna, śmiała, o uśmiechach łatwych i zamaszystych ruchach. I jest jeszcze nieco postaci wątłych, najmniej wyraźnych, zdających się być cieniami, które idą za tamtymi. Tych z miasteczek, gdzieniegdzie ze wsi chłopskich, z jakichś może dróg obłędnych i nieszczęśliwych przywiodły tu hasła, które sennymi duszami wstrząsnęły, nadzieje przyszłości lepszej, które czarem spłynęły na złą teraźniejszość” — taki barwny opis oddziałów powstańczych daje Eliza Orzeszkowa.

Gorący obrońca prostych ludzi, Jan Kamieński bratał się ze szlachtą zagrodową Bohatyrewicz, miał dobre stosunki z chłopami w Miniewiczach. Znalazł się jeden z chłopów, jakiś Głębocki, złakomił się na srebrniki Judasza (Wileński gubernator Murawiew–Wieszaciel obiecał nagrodę za każdego wydanego rebelianta) i doniósł, że w dworze Miniewickim chowano zbroje i odlewano kulę.

Był to wynik działalności władz okupacyjnych. „Nowy gubernator, mianowany zamiast Nazimowa, stary buldog Murawiew–Wieszaciel, nie obciążał się tym gadaniem o szlachetność środków. Co to tortury i szubienice, jeśli imperium może stracić zasilanie dla jednego ze swoich nieskończenie rosnących chciwych macek? Największą nikczemnością było — tworzenie oddziałów samoobrony. Chłopom rozdawali broń, by „bronili” — walczyli przeciwko powstańcom. Im mówili, że to zaszczyt, to zaufanie cara, który robi je na równi z panami, nawet powyżej bezbożnych panów. Dawali trzy dziesięciny ziemi na rodzinę, za schwyconego powstańca — nagroda. Pańszczyźniani insurgenta były zwalniane od pańszczyzny, pański majątek miał się ich”. — pisze Ludmiła Rublewska.

Wyrok śmierci

Żandarmi rosyjskie puścili dom z dymem.

Jan Kamieński „pośrednik do spraw włościańskich” prowadził służbę jako osoba wybrana, ale Wileński gubernator Murawiew–Wieszaciel wykorzystał dane jemu carem prawa nadzwyczajne w odniesieniu do urzędników–powstańców i wydał Janu Kamieńskiemu wyrok śmierci, którego nie miał prawa robić dla urzędników służby cywilnej. Później wyrok śmierci został zamieniony na dożywocie.

„Ojciec, skazany na rozstrzelanie, stał już przywiązany do słupa, czekając na egzekucję, gdy w ostatniej chwili nadszedł manifest carski, aby co dziesiątego skazańca (była wówczas egzekucja wielu powstańców) od kary śmierci zwolnić, a zesłać na Sybir na dożywotnią katorgę. Ojciec był tym dziesiątym” — przekazuje wspomnienia córki Jna Kamieńskiego Marii jej córka Wanda Dmochowska.

„Widziałam najazd zwycięzców, rozpierający się na wszystkich miejscach, depcący wszystko, co było naszym: na resztę ludzi pozostałych na gruncie, na język, religie, zwyczaje. […] Nie tylko nie przesadzam, ale na ćwiartce nie mogę zawrzeć tysięcznej treści tej tragedii, która płomieniem i mieczem uderzyła w moje dwudziestoletnie oczy i serce” — pisała w listach Eliza Orzeszkowa.

Był wtedy Jan Kamieński mężem i ojcem. Żona Leonia z Suzinów Kamieńska miała dwie małe córeczki: 8-etnią Janke i 6-letnią Stanisławę. Z ciężkim smutkiem porzucał Jan Miniewicze, które zostały skonfiskowane, zostawiwszy rodzinę na wolę losu.

„Człowiek ten, takim, jakim był w młodości, posłużył mi jako model Andrzeja Korczyńskiego z tą różnicą, że tamten poległ, a en wiele lat na katordze, a potem gdzieś tam w stepie” — tłumaczyła Eliza Orzeszkowa. O dalszym losie Jana przechował dane jego wnuk Stanisław Dmochowski, który mieszka w Warszawie, syn najmłodszej córki Jana i Leonii Kamieńskich Marii. Urodziła się w Omsku, a następnie dużo opowiadała swojemu synowi o życiu dziadka w Sybiru. Zachowała wiele różnych listów i fotografij. Na jednej z nich na odwrocie nadrukowane słowa: „...fotografia pri S. Pietierburgskom tiuriemnom Zamkie“. To znaczy, że prowadzili zesłanych na Sybir przez Petersburg. Jan Kamieński — to kropla w piątej najbardziej krwawej fali represji w okresie 1863/64 lat. Wzbudza wyobraźnię, 128 osób zostało straconych, a 12.483 wysłane na katorgę i osiedlenie w Sybiru, w roty aresztanckie. Ocalało zdjęcie Kamieńskiego w ubraniu zesłańców–katorżnej siermiędze.

Jan Kamieński w katorżnej siermiędze. Okryją nią trumnę bohatera „Nad Niemnem”

Droga na Syberię była długa. Odpoczywali w więzieniach etapowych w ciasnocie, braku powietrza i brudzie. Słabe umierali na tyfus lub z utraty sił, a ocalałych konwojowali dalej aż do Omska. Burze śnieżne i śnieżyce utrudniały ruch. Musieli iść przez głęboki po kolana śnieg, ledwo wyciągając z zasp zakute w kajdany nogi.

Kajdany! Jak wielu Białorusinów i polaków dostali ten prezent od rosyjskiego bracia! Nosili ich nad cholewą butów, przymocowanymi łańcuchem do pasa. Niewidoczne dla oka, z każdym ruchem wydawali ostry, ale cichy, dzwon. Musieli kupować za swoje pieniądze specjalna skórzana podszewka, bo bez jej żelazne obręcze aż do krwi ranili nogi. Projektanci kajdanów dobrze popracowali. Kajdany dopuszczali możliwość wykonania pracy, więc nigdy nie były zdejmowane.

Jan Kamieński doszedł do wniosku, że tylko praca, nawet najcięższa, była jedynym sposobem na przetrwanie. Ponieważ warunki życia w Omskim więzieniu doprowadzali do utraty zdrowia. Dlatego nakierowanie na ciężką pracę do solowarni witano im z przyjemnością. Rankiem wszystkich tych, którzy pracowali, wystawiali w szeregu dziedzińców więzienia. Tam „straż”, dzielił skazanych na grupy i rozsyłał do różnych prac. Gdy robiło się ciemno i strażnik zamykał na sztaby ciężkie drzwi, kiedy było wiadomo, że żaden z „szefów” już nie przyjdzie, kamera zaczynała żyć swoim życiem. Więźniowie zapalali świece i każdy zaczynał zajmować się własną sprawą: łatali odzież, robili plecione koszyki na sprzedaż, grali w karty… Powstańcy wspominali krewnych, przyjaciół, Ojczyznę. Wśród zdjęć, przechowywanych przez wnuczkę Jana, jest spłowiały las krzyży. Na odwrocie data–4 czerwca 1865 roku, objaśnienie: „Cmentarz wygnańców w Kungurze, Permskiej guberni” i dwuwiersz:

„1864 rok ten jasno wykaże Ich myśli i chęci.

A więc wdzięczność Im bratnia, chwała Ich pamięci”.

Leonia z Suzinów Kamieńska w 1872 roku wyjazdu do męża na Sybir

Tak przeżył Jan Kamieński aż 7 lat. W 1871 roku kajdany z niego zostały zdjęte i praca katorżnika zostaje zmieniona na „posieleniie”. Dozwolono mu teraz mieszkać pod Omskiem i dozwolony przyjazd rodziny.

Wkrótce Leonią z Suzinów Kamieńska, łagodny profil z ciężkim węzłem włosów, zdjęcie zrobione przed wyjazdem, z 13-letnią córką Stasią przyjechała do męża. Starsza córka Jana została w Warszawie, aby nie przerywać studiów.

Bogato rozwidlona genealogia wiedzie ród Suzinów z województwa brzeskiego. W linii prostej miała Leonia z Suzinów pradziadka–kapitana gwardyj pieszej, dziada–sędziego powiatu brzeskiego, w linii bocznej–Adama Suzina–bohaterskiego filaretę z III części „Dziadów”, nieugiętego w śledztwie, trzymanego w ciemnicy, skazanego z Zanem i Czeczotem na najwyższy wymiar kary–twierdzę.

„Kirgiski król”

Los Leonii był bardziej łaskawy niż powieściowej Andrzejowej Korczyńskiej. Byli razem. Starały się budować życie odnowa. Kamieński–jak bronił swych chłopów w Miniewiczach–teraz w Omsku stawał w obronie oszukiwanych przez rosyjskich kupców Kirgizów. Tutaj na Syberii w grudniu 1877 roku rodzi się im córka Maria, później Andrzejewa Dmochowska.

Dzięki późniejszym zapisom Marii zostały wspomnienia z życia wśród stepów kirgiskich. I jeszcze był syn, ale dziecko było za słabe, by przetrwać mrużną sybirską zimę. Maria przeżyła kilka takich zim. Pamiętała auły w stepach kirgiskich z kilku kibitek i jurt lub namiotów z szarego wojłoku. Ciemnorude dzieci kirgiskiej do 7 lat prawie nagie szukały ciepła w popiele po ognisku. Ognisko paliło się cały czas na płaskim kamieniu, położonym w środku jurty, wypełniając ją gryzącym dymem, mimo dziury w dachu. Pamiętała starego Kirgiza, o którym mówiły, że był święty, bo zaskakiwał nie tylko wygnańców powstańców, ale całe plemię, że spał nago w śniegu w każdy mróz.

Jan Kamieński mówił o Kirgizach, że byli szczerze, wdzięczne i uczciwe. Jeśli Kirgiz znajdował w stepach kirgiskich nawet srebrną podkowę, nie podnosił ją, mówiąc: „Niech sobie zabierze ją ten, który stracił”. Zajmowali się polowaniem, rolnictwem, hodowlą bydła i bezwstydnie byli eksploatowani carskimi urzędnikami i kupcami. „Urzędnikom” musiały zapłacić „jasak” — daninę, a kupcy z Omska, doprowadzając do aułu sól i inne towary niezbędne, wykorzystywali prostoduszność i ciemność swoich klientów i oszukiwali ich niemiłosiernie. Dlatego Kirgizi byli głęboko wdzięczni Janu Kamieńskiemu, który bronił ich, targował się, liczył i spierał się z nieuczciwymi kupcami.

Mała Mania widziała, jak serdecznie przyjmowali jej ojca w nędznej jurcie, sadzono go koło ognia na wojłokowym dywanie i częstowali kumysem, który nalewali ze skórzanej torby w drewniane kubki, jak częstowali gotowaną bez soli koniną, którą dostawali z kotła rękami. Właściciel jurty rozrywał mięso na kawałki i dawał gościom prosto w usta. Trzeba było mieć dużo dobrej woli do przyjęcia takich wypływających z całego serca, poczęstunków.

Córka Maria, później Andrzejewa Dmochowska

Pamiętała też inne sceny z ulic Omska. Kiedy Kirgiz przybywał do miasta, a nadchodził czas na modlitwę, to zsiadał z konia, rozkładał wojłok pośrodku ulicy i siadał na nim, aby wykonać modlitwę z podkręconymi pod siebie nogami. Tymczasem rosyjskie chłopcy, a nawet i dorośli szturchali go, pociągali za wojłok, chcąc przewrócić, śmiali się. Jeżeli na tę scenę trafiał Kamieński, to rozpędzał „żartowników”, zasługując coraz to więcej szacunku Kirgizów. Rosyjscy urzędnicy byli niezadowoleni wzrostem popularności powstańca i ironicznie nazywali go „Kirgiskim królem”, ale przeszkód nie czynili.

Kilka lat później, Jan Kamieński otrzymał pozwolenie na zamieszkanie w Omsku. W tych czasach to było jedno z największych miast na Syberii, gdzie znajdowała się siedziba gubernatora Syberii Zachodniej. Domy w Omsku byli drewniane, a ulice bez bruku. Nie było księgarni, biblioteki, nawet gazety, jeszcze nie było kolei, która by związała Omsk z europejską częścią Rosji.

„Kirgizki król” zaczął pracować w sklepie, który należał do polaka Pawłowskiego, również z zesłańców. Kiedy Pawłowski otrzymał zezwolenie na powrót do ojczyzny, Jan Kamieński odkupił sklep, utrzymywał go razem z żoną i starszą córka aż do czasu, gdy po 22 latach wygnania, dzięki wprowadzeniu manifestu cara Aleksandra III, był w stanie do domu powrócić, serdecznie pożegnawszy się z kirgiskimi przyjaciółmi. Zachowali się objawy reklamowe na sprzedaż towarów „z magazynu Warszawskiego” w Omsku. Sprzedawało się wyposażenie sklepu, wozy i konie, a nawet partia win francuskich. Ogłoszenie z dnia 14 listopada 1886 roku, ale tylko 14 lipca 1887 roku podróżnicy przybyły do Grodna.

Powrót na Ojczyznę

Podróż była ciężka i długa. Od Omsku wyruszyły statkiem po Irtyszu, poprzez góry Uralskie przemieszczali się na koniach, potem znowu na statku do Niżniego Nowgoroda. Stamtąd koleją do Moskwy i dalej już do ziemi rodzinnej. Eliza Orzeszkowa radośnie witała powrót „kirgiskiego króla” do Miniewicz: „Właściciel Miniewicz, pan Jan Kamieński, wraz z żoną i córkami tego lata z Syberii do kraju powrócił. Znałam tych ludzi od najwcześniejszej mojej młodości, z radością ich witałam, ale prawdziwą rozkosz sprawił widok tego zacnego i dzielnego człowieka, prawdziwego męczennika wysokiej idei miłości, witającego po dwudziestokilkuletniej nieobecności rodzinne miejsce, oddychającego po kajdanach i podziemiach katorżnika, po lżejszych, lecz jeszcze ciężkich udręczeniach posieleńca — rodzinnym powietrzem, rodzinnymi dźwiękami i widokami. Buł to w czasach rewolucyjnych jeden z najgorętszych i najwpływowszych popleczników sprawy ludu na Litwie; toteż chłopi witali go gromadnie z rozczulającymi do głębi objawami pamięci i wdzięczności”.

Jan Kamieński odzyskał część skonfiskowanego majątku dla dwóch córek urodzonych przed powstaniem.

„A ziemia! Boże! […] ja każdą roślinkę, każdą kroplę wody, każdy jej kamień kochałem” — mówi jego słowy bohater powieści „Nad Niemnem”. Gdy w 1888 roku, przyjechała pani Eliza nad Niemen do Miniewicz, zamieszkała „sto kroków” od domu Kamieńskich, „co nam sprawia wielką przyjemność, bo są zacni, mili i szczerze z nami sprzyjaznieni”. Jednak zafrasowała się, widząc, jak dalece życie powtórzyło jej powieść, jak Jan Kamieński, podobno Benedyktowi, z trudem ratował Korczyn. „On po dwudziestu kilku latach srogiego wygnania pierwszy rok na swoim kawałku ziemi gospodaruje, ale cóż powiem? Od razu klęskę nieurodzaju mieć będzie, bo na polach od strasznej suszy wszystko żółte i czarne Tak oto losy sprzyjają swoim wybrańcom”.

Osiem lat walki było jeszcze przed Janem Kamieńskim za uporządkowanie swojej ziemi.

Wiosna 1896 już gorzko pisała Eliza Orzeszkowa: „Jesteśmy w tych dniach głęboko zasmuceni ciężką chorobą wieloletniego przyjaciela naszego i wielce zasłużonego patrioty, p. Jana Kamieńskiego. Jeszcze żyje, ale wedle zdania lekarzy, nie tylko dnie, lecz prawie godziny jego są policzone. Ubywa nas tu, coraz ubywa, a zastępcy — niestety–nad Wołgą i Amurem”.

Zmarł 31 marca 1896 roku. „… Jesteśmy pod smutnym, ciężkim wrażeniem śmierci Jana Kamieńskiego. Prawie nie chce się wierzyć, że już go więcej nie zobaczymy. Bawią właśnie u nas dwie jego córki, kochane biedactwa w żałobie, spłakane i zgnębione”.

Pomnik na grobie Jana i Leonii Kamieńskich na cmentarzu Łuna

Obie córki–Stasia i Maria Kamieńskie–pozostały pod opieką autorki „Nad Niemnem”. Weszły do jej grodzieńskiej rodziny.

Fronton domu Kamieńskich można było jeszcze zobaczyć w 2000 roku

Na skarpie nad szerokim zakolem rzeki, w niewielkiej odległości od wsi Miniewicze, dawnego folwarku Korczyńskich, znachodzi się słynną Mogiłę powstańców styczniowych, ukrytą w świerkowym lesie.

„W głębi, pod ciemną kolumną kilku splecionych z sobą jodeł, słupem padającego od nich cieniu okryty wznosił się niewysoki pagórek, kształt podługowaty i łagodne stoki mający, niby wał, niby kurhan, widocznie kiedyś rękami ludzkimi usypany i jak cała ta polana niską, w nierówne kępy pogarbioną trawą obrosły.

Krzyż na mogile 40 powstańców w lesie Miniewiczskim

Jan w milczeniu pagórek ten Justynie ukazał, ona też milcząc, skinęła głową; wiedziała, że to zbiorowa mogiła.

— Ilu? — z cicha zapytała.

— Czterdziestu — odpowiedział, głowę znowu odkrył i kroku przyśpieszył” — opisuje Eliza Orzeszkowa miejsce pochówku 40 powstańców w lesie Miniewiczskim. Tutaj, w jej wersji jest pochowany i Andrej Korczyński, którego prototypem był Jan Kamieński. Tylko Jan Kamieński nie był zabity w walce. Pochowano go na cmentarzu parafialnym w Łunie. Leży razem z ukochaną żoną Leonią. Skromny pomnik z napisem: „Grób rodziny Kamieńskich”. Niestety nie przychodzą do grobu Jana Kamieńskiego — powstańca z 1863 roku ni uczni miejscowej szkoły ani patrioci białoruskie. Byłoby dobrze, aby utworzyć tradycja uszanowania pamięci bohatera, który tak dużo ofiarował dla sprawy Woli.

Na Mogile 40 powstańców, ci, którzy pamiętają i jest dumni, postawiły pamiątkowy krzyż. Tutaj przychodzą patrioty z Polski dla uczcienia bojowników o wolność i swobodę. Zawsze są kwiaty i biało–czerwone wstążki. Tylko nie ma biało–czerwono–białych lub czerwono–zielonych. Jeszcze nie nadszedł czas, jeszcze nie obudziły się patrioci białoruskie…

W styczniu 1864 roku w wyniku zdrady został aresztowany Konstanty Kalinowski przez Rosjan. Skazano go na śmierć przez rozstrzelanie, lecz wyrok później zmieniono na hańbiące powieszenie. W więziennej celi zdążył napisać swoje „Zapiski z pad szubienicy”.

Słowami „Narodzie białoruski, kiedy poczujesz, że twoi bracia spod Warszawy walczą, to i ty bierz broń i walcz” i „ludu, mówię spod szubienicy, że tylko wtedy będziesz żyć szczęśliwie, kiedy nad tobą cara już nie będzie” zapowiadał, że mimo klęski powstania, walka się jeszcze nie skończyła.

Мurawiew Мichaił „WIESZATIEL” (1796–1866) — był rosyjskim dowódcą wojskowym. Po wybuchu Powstania został przez cara Aleksandra II mianowany na stanowisko generał–gubernatora Kraju Północno–Zachodniego. Otrzymał nieograniczone pełnomocnictwo i zadanie stłumienia Powstania. W sposób radykalny rozprawiał się z uczestnikami powstania i z ludnością sprzyjającą narodowemu zrywowi. Nakazywał, pacyfikował wsie, sprzyjające Powstaniu. Represjom, oprócz bezpośrednich walk, według zestawienia sporządzonego przez samego Murawjowa, poddano około 9 500 osób. Powieszono 127 osób w guberniach litewskich i 50 w guberni augustowskiej. 972 osoby zesłano na katorżnicze roboty, 345 przymusowo wcielono do wojska, 864 skazano na służbę w rotach aresztanckich, 1 427 zesłano na Syberię, 1 529 wysłano na osiedlenie w głębi Rosji, 4 096 osadzono pod nadzorem na państwowych ziemiach w odległych guberniach rosyjskich. Zsyłki i przesiedlenia wiązały się jednocześnie z konfiskatą majątków skazanych.

Królowa polskiej prozy i bolesnej prawdy

Trafi strzała w serce — wyjąć ją spadnie garść błota na czoło–zetrzeć ją, a z raną i z plamą, którą czas zmyje, walczyć dalej.

Eliza Orzeszkowa

Powrót Elizy Orzeszkowej

„1/14?/1902. Łuna. Mija lato bez światła i bez ciepła, chmurne, zimne, zapłakane… Przeszkadza to ogromnie do swobodnego rozpatzywania się w naturze i do wzmacniania sił wszechstronnych na długą i martwą zimę. Pomimo to bywają momenty piękne, w których można patrzeć na łany zbóż i grupy drzew na łąkach, a zawsze jest tu ta przedziwna cisza wiejska, w której żaden ze składników miejskiego życia zastąpić i wynagrodzić nie może. Łuna jest wsią bez szczególnej malowniczości, ale ma piękne pola, piękny ogród prawdziwie wspaniałe, piękne łąki, stare zadrzewienie dworu. Są tu szczególniej akacje tak potężne, jakich, w klimacie naszym nie widziałem nigdy i bardzo piękne, odwieczne lipy. Wszystko to, pomimo deszczów i chłodów, w momentach rozpogodzeń się nieba sprawia mi wiele przyjemności… Co do ludzi, to oprócz właścicieli domu, w którym z Marynią Obrębską przebywamy, mamy bliską sąsiadkę, właścicielkę Łuny, panią Romerową, dosyć młodą jeszcze, miłą i smutną, z którą nawiązaliśmy stosunek uprzejmy i przyjemny. Jest smutna, bo przed dwoma niespełna laty straciła w jednym roku męża i dorastającego syna, a drugi syn mały zagrożony jest suchotami, które zabiły tamtego. Sama chora, samotna, łagodna i prosta, ma pani Romerowa w sobie coś rozrzewniającego i samą dolą swą pociągającego. Mamy też tu proboszcza, mało wykształconego, ale niezmiernie zacnego człowieka, ogromnie oddanego wokół pracy oświecenia i umoralnienia ludu i doktora, który co chwila przywodzi mi na pamięć Balzakowskiego „Medicin de willage”. Zresztą, oprócz tych kilku osób nie widuję nikogo” — tak obszerniej napisała Eliza Orzeszkowa o naszym miasteczku w liście, skierowanym do Konstantego Skirmunta. (E. Orzeszkowa. Listy zebrane. Tom 9, s.265).

Na początku 2001 roku wielbiciele Elizy Orzeszkowej z miasteczka Łuno z powodu zbliżającej się 160. rocznicy od urodzenia wielkiej pisarki oraz faktu, że Eliza Orzeszkowa odwiedzała Łuno i zostawiła o miasteczku ładne wspomnienia, postanowili rozpocząć pracę, żeby zmienić nazwę ulicy Komsomolskiej — byłej Pocztowej na ulice Elizy Orzeszkowej. W tamte czasy na tej ulicy była poczta, do której, być może, przychodziła Eliza Orzeszkowa. Ulica prowadziła też do pałacu Romerów, do którego właścicielki Pani Romerowej zaglądała pisarka. Kandydat historycznych nauk nauczyciel historii Lunieńskiej szkoły Stanisław Silwanowicz przygotował informację na temat zasług osobistych i literackich Elizy Orzeszkowej przed Nadniemeńskim krajem i bezpośrednio przed miasteczkiem Łuno.

Były zebrane podpisy mieszkańców, które prosili o nadanie ulicy Komsomolskiej imienia Elizy Orzeszkowej. Zatem sprawa została rozpatrzona na posiedzeniu posłów Luneńskiego sielsowietu, gdzie po oświadczeniu S. Silwanowicza, członkowie jednogłośnie zgodzili się nadać ulicy Komsomolskiej nową nazwę — ulica Elizy Orzeszkowej.

Tylko na próżno cieszyli się miłośniki twórczości Elizy Orzeszkowej. Trzech komunistów miejscowych i „wiertykal” (kirownictwo) rejonu Mostowskiego ruszyli do obrony tytułu ulicy. Po miasteczku zaczęli rozprowadzać ulotki na poparcie Skidelskich Komsomolców!? Wymyślili, że ulica jest nazywana na ich cześć, czego dotąd nikt nie wiedział. W rejonowej gazecie „Zaria nad Niemanom” były nadrukowane fałszywe materiały na ten temat. Główny urzędnik Mostowski mówił: „Kto to jest Orzeszkowa? Coś tam pisała w języku polskim…”. W wyrazach niecenzuralnych podważała moralność prywatnego życia pisarki kierowniczka Lunieńskiej biblioteki. Wreszcie jeden z miejscowych komunistów złożył spis „przeciwników” zmiany nazwy ulicy, podrobił podpisy i podał go do sielsowietu (gminna rada narodowa). Ponownie odbyło się spotkanie w radzie wioski, ale „obrońcy” nie przyszli na spotkanie. Ono nie było już im potrzebne. „Wiertykalszczyk” z Mostów przez telefon zabronił zmieniać nazwę ulicy.

Nie wymieniam żadnych nazwisk „bohaterów” wydarzenia ze względu na fakt, że wszystkie one mają dzieci i wnuków. Niestety nie byłoby to dla ostatnich przyjemną nowiną.

Aby nie kontynuować rozpalanie nienawiści wśród mieszkańców Łuno, rozpoczęte przez miejscowych komunistów, inicjatory zmiany nazwy ulicy proponowali: dostarczyć potwierdzenie, że ulica została nazwana na cześć Skidelsklch komsomolców, a jeżeli taki dokument będzie, niech ulica tak i nazywa się — Skidelskich komsomolców; zacząć pracę, żeby nadać imie Elizy Orzeszkowej bibliotece Lunieńskiej.

Oczywiście, że nikt nie ruszył palcem. W Łunieńskiej bibliotece nawet nie ma utworów Elizy Orzeszkowej z wyjątkiem powieści „Nad Niemnem” w języku białoruskim.

Dla tego ważne jest, aby przypominać nam wszystkim o działalności Elizy Orzeszkowej nie tylko jako pisarki, twórcy kroniki życia i charakterów ludzi naszego regionu, ale jako wielkiej patriotki i uczestniczki Wyzwoleńczego Powstania 1863 roku.

Ulica Komsomolskaja, wcześniej Pocztowa, po której chodziła Eliza Orzeszkowa

Obywatelska postawa Elizy Orzeszkowej

Eliza z Pawłowskich Orzeszkowa przyszła na świat 6 czerwca 1841 roku w rodzinnym majątku Milkowszczyzna koło Grodna. Ojciec Benedykt Pawłowski, wolterianin, członek czynny i „mówca” grodzieńskiej loży masońskiej „Przyjaciele Ludzkości”, był zamożnym ziemianinem o wykształceniu prawniczym. Posiadał szerokie zainteresowania intelektualne, zebrał w swym domu bogatą galerię obrazów oraz obszerną bibliotekę liczącą kilka tysięcy tomów. Niestety zmarł w 1843 r., gdy E. Orzeszkowa miała zaledwie dwa lata. Matka Franciszka z Kamieńskich, w 1849 roku, w sześć lat po śmierci męża ponownie wyszła za mąż, a wychowaniem małej Elizy zajęła się babka Elżbieta Kamieńska. W 1851 roku, po śmierci jedynej siostry Klementyny, babka umieściła E. Orzeszkową na pensji Sakramentek w Warszawie, gdzie przebywała do 1857 r. Tu poznała i zaprzyjaźniła się z Marią Wasiłowską, późniejszą Konopnicką.

Po skończeniu uczelni w 1858 została rychło wydana za mąż za Piotra Orzeszka, krewnego jej ojczyma. Zamieszkała w Ludwinowie koło Kobrynia na Polesiu, gdzie utworzyła wraz z młodszym bratem męża Florentym Orzeszka, szkółkę dla dwadzieściorga dzieci wiejskich. Brała żywy udział w dyskusjach komitetów ziemiańskich, powołanych przez władze rosyjskie w celu zaplanowania reform społeczną–ekonomicznych na wsi. Społecznikowskie skłonności były jednym z powodów niezgody z mężem. Małżeństwo nie było udane, w 1862 roku opuściła męża i wyjechała do Warszawy.

Na okres Powstania Styczniowego powróciła do Ludwinowa, by prowadzić działalność pomocniczą na rzecz powstańców, m.in. zorganizowała we dworze szpital polowy. W okresie między 25 V, a 23 VI 1863 r. gościła w Ludwinowie Romualda Traugutta, którego następnie w drugiej połowie lipca odwiozła we własnej karecie do granic Królestwa. Z tego powodu Piotr Orzeszka został aresztowany jesienią 1863 r., a w marcu 1865 zesłany do guberni permskiej. Po powstaniu E. Orzeszkowa musiała sprzedać Ludwinów i powróciła do rodzinnej Milkowszczyzny, gdzie podobnie jak w Ludwinowie, otworzyła szkółkę dla wiejskich dzieci. Od tego momentu datowane są jej pierwsze zachowane utwory literackie.

Od jesieni 1869 Eliza Orzeszkowa mieszka w Grodnie. Minęło 5 lat od zdeptania, rozstrzelania Powstania. Była w środku wydarzeń, wszystko przeżyła osobiście. Uratowała Traugutta.

Kosynierzy

„Powstanie tu było zaciętsze, upartrze niż w Królestwie. Najmężniejsi, najszlahetniejsi, najgoręcej miłujący zginęli od kuli, od zsyłki, a następnie wychowywali dzieci pod czarnymi skrzydłami terroru, w trwodze, w gryzącej trosce, w upokorzeniu, w zwątpieniu […]. Kraj nasz zaległa głucha i ciemna noc … przeżyłam noc tę w miejscu, gdzie była ona najdłuższa i najciemniejsza”.

„Widziałam domy ludne i gwarne wymiecione z ludzi, jak w średniowieczne mory, wielkie mogiły wznoszące się wśród lasów, kryjące tych, z którymi niedawno tańczyłam, nawiedzane tylko przez leśnych ptaków; widziałem szubienice, rysujące się na niebie suche profile, blade strachy idących na śmierć, konające nadzieje, krwawe bóle, ponure żałoby, orszaki więźniów dzwoniących łańcuchami w drodze na Sybir, z długimi za sobą orszakami rodzin osieroconych i wtrąconych w nędzę”.

Tym głuchszą, ciemniejszą, że wokół panoszył się, „jeździł szumnie, grał, śpiewał, tańczył, łokciami nas spychał”, „błyszczący, tańczący, tryumfujący” — „świat rosyjszczyzny”.

Do ostatniej chwili pozostała wierna pamięci powstańców. „Nigdy zupełnie nie traciłam ich z pamięci, z myśli pełnej czci, z serca pełnego żałości” — powie pod koniec życia.

W 1869 r. E. Orzeszkowa zmuszona do sprzedaży Milkowszczizny. Kiedy księgarnia w Wilnie, którą finansowała, została zamknięta, skazana pozostała na 5 lat internowania w Grodnie pod nadzorem policji z obowiązkiem meldowania się co tydzień. Nie upadła na kolana, ale stworzyła nie tylko wielkie dzieła literackie, ale także wielki patriotyczny czyn, który powinien służyć za wzór dla podobnych działań: „[…] przeżyłam dziesięciu generał–gubernatorów tuż pod okiem prowadząc dom głośnopolski i nigdy, w żadnej okazji jednego słowa po rosyjsku nie wymówiwszy”.

Zakaz używania języka polskiego obowiązywał od roku 1865. „Były tu: krew, żałoby, zgliszcza, ruiny istnień i majątków — pisze Orzeszkowa. Młodzież rosła „pod czarnymi skrzydłami terroru […]. Ci, którzy nie wyjeżdżali na uniwersytety rosyjskie, ubożsi albo mniej zdolni, obsiadali najniższe, najlichsze urzędy biurowe — i pod ciągłą groźbą utracenia kawałka nędznego chleba, w otoczeniu kolegów i zwierzchników Rosjan strzegli się jak ognia wszelkiego przypomnienia o swej polskości”.

„U nas nic nowego. Żyjemy zawsze jak krety, pod ziemią, w ciemności i ciszy”.

„Ani towarzystwa, ani zebrań, ani sztuki polskiej...ani teatrów, ani obrazów… tylko cztery ściany i parę osób domowych–przez szeregi długich wieczorów zimowych, dwie świece na biurku, książka i pióro. Ani rodziny, ani świata […]” — wizerunek żucia w Grodnie w listach Elizy Orzeszkowej.

Bez względu na to „Trwałam jak skała. Nie chciałam opuścić placówki straconej”.

Od wydania „Marty” (1883), „Meira Ezofowicza” (1879) — jest sławna. Odbiera dziesiątki listów, wizyt, słów podziękowania. „[…] najwyżej Jak tylko zdołałam i najśmielej–wznosiłam sztandar polskiego słowa, tam, gdzie ono najsroższymi rozkazami zmuszone było do milczenia”.

„Będą pewno w przyszłości czyny świetniejsze, dzieła potężniejsze, postępy większe–lecz żeśmy spełniali robotę najcięższą i żeśmy byli pracownikami najsmutniejszymi ze smutnych, tego nam chyba przyszłość jeszcze nie zaprzeczy” — wierzyła.

Dom Orzeszkowej stał przy ulicy Murawiewskiej. Kiedyś nosiła imię Roskosz od nazwy wesołej restauracji. Potem nazwano ją na uznanie Michała Murawiewa, którego sama carowa prosiła we łzach, by ratował Litwę w 1863 roku i o którym car Aleksander II pisał do swego brata: „nigdy nie miałem dlań wielkiej sympatii”. Od Styczniowego Powstania nazywano go pośród ludu Wieszaciel. W dworku pani Elizy przy ulicy Murawiewskiej (od lat międzywojennych do dziś ulica nosi imię Elizy Orzeszkowej) działał od 1894 roku tajny uniwersytet. Nauczała: „Nie powinni opuszczać kresów ci, których Bóg tam postawił i los”. „W tym życiu ciemnym, jak szum boru w noc listopadową, płynęło hasło: »Wierność i wytrwanie«” — tak scharakteryzuje tamte czasy.

Pisze. W swoich utworach „W zimowy wieczór” (1887), „Dziurdziowie” (1884), „Niziny” (1883) „Cham” (1888), który w wersji pierwotnej miał nosić tytuł „Rybak Nadniemeński”, opisuję życie ludzi Nadniemeńskiego kraju. Skąd czerpała materiał do swoich nowel, do swej epopei?

Pośród ludu wiejskiego

Mieszkając, w Grodnie Orzeszkowa wyjeżdżała na kilkumiesięczne wakacje do pobliskich wsi: w latach 1878–1896 do: Kwasówki, Swisłoczy, Miniewicz, Poniemuni; w latach 1898–1902 do: Białowieży, Putryszek, Łuna. Czy można nazwać to wakacje? Zbierała materiały do swoich prac jak prawdziwy reporter. Aby wyjechać do Łuny lub innej wsi, Eliza Orzeszkowa, objęta nadzorem żandarmów w niebieskich mundurach, musi ubiegać się o zezwolenie gubernatora. Na wyjazd do Warszawy musi dać zgodę minister. Wyrywa się spod nadzoru nad Niemen.

„Wiejski kąt, choć najęty, milszym mi jest dlatego od tego miasta, w którym osadziły mię losy […], brak umysłowego i artystycznego użycia tu wynagradza się ciszą, spokojem, a nade wszystko naturą, bo nie potrzebując nawet wychylać się przez okno z głębi pokoiku mego, widzę Niemen i za Niemnem bór sosnowy”.

To pierwsze wakacje w Miniewiczah. Lato i jesień 1881 roku. Eliza Orzeszkowa ma czterdzieści lat. Bardzo ładne duże czarne oczy. Ma za sobą nieudane małżeństwo, upadek rodowego majątku śmierć matki, która nigdy jej nie rozumiała, rozstanie z ukochanym.

„23 VIII 1882. Miniewicze. […] żyję w Miniewiczah, które pod względem zdrowia służą mi wybornie. Od dawna już nie czułam się tak zdrowa, jak tego lata. Przyczynia się pewnie do tego prawdziwie południowy klimat, który w tym roku zapanował u nas. Aż do dnia dzisiejszego mieliśmy dnie upalne a wieczory ciepłe, ciche, gwieździste, śliczne”.

Eliza Orzeszkowa. Portret E. M. Romera

Dworek w Miniewiczach, jakby zawieszony nad brzegiem Niemna, tuż obok szlacheckiego zaścianka Bohatyrewicze jest bardzo skromny, szary i mały. Poprzedni spalony przez pożar w 1863 roku. Właściciel Jan Kamieński, dziedzic Miniewicz i naczelnik cywilny powiatu Grodzieńskiego w Powstaniu Styczniowym, pierwowzór Andrzeja Korczyńskiego z powieści „Nad Niemnem” przepadł gdzieś na Syberii.

Do wynajętej oficynki, która ocalała z pożogi, od 1881 do 1889 roku każdego lata, czasem już od maja do października przyjeżdża Eliza Orzeszkowa.

„3 września 1883, Miniewicze.

[…] przypatrzyłam się też pilnie i z bliska szlachcie zagrodowej. Stąd liczne znajomości i nawet przyjaźnie z tymi sympatycznymi ludźmi. Kiedyś napiszę może o nich parę noweli”. Spełniła swoją obietnicę i jak: „[…] i poemat »Pan Tadeusz« i powieść »Nad Niemnem« i poemat »Nowa Ziemia« jest niezwykle szeroki panoramiczny obraz życia, w rzeczywistości, w jednym i tym samym Nadniemeńskim kraju”, pisze Wladimir Kazbiaruk w przemówieniu do białoruskiego tłumaczenia „Nad Niemnem” z serii „Skarby literatury światowej”.

Tak wyglądał Miniewicki dworek „jakby zawieszony nad brzegiem Niemna”

Franciszek Boguszewicz, powstaniec z 1863 roku, autor nieśmiertelnych słów: „Nie zostawiajcie język ojczysty, aby nie zmarli”, przyjaciel Elizy Orzeszkowej, pierwszy z pisarzu białoruskich prawidłowo ocenił wartość jej pracy i nazwał ją „królową polskiej prozy i męczącej prawdy”. Poświęcił dla niej wiersz „Jaśniewielmożnej Pani Orzeszkowej”:

„Wiele pisano Książek

Nie o naszym bracie:

Lepiej innych znali

Niż o swojej chacie.

A nas, podłych kmieci,

Minęli z daleka

I chowano dzieci

Od naszego oka.

A ty Pani, śmiało

Spojrzała w głąb chaty,

Wszystko zrozumiała

I naszemu bratu

Wyciągnęła rękę

I sercem bolała;

Patrząc naszą mękę,

A piórem umiejętnie

Smutek obalała,

Że aż dusza płakała”. (Tłumaczył z białoruskiego L. Karpowicz).

Poznawanie wszelkich aspektów życia ludzi Eliza Orzeszkowa porównuje z wybieraniem garści nasion konopi z beczki maku.

„3 sierpnia 1884

Mieszkam teraz w wiejskiej chacie nad samym Niemnem wśród okolicy smutnej trochę, ale pięknej. Pisze tego lata dość wiele, ale nic prawie nie czytam, bo […] włóczę się po polach i sąsiednich wioskach. Jakie tu są wysoce ciekawe różne grupy ludowe!”

Ona mogła dostać się do serca, tajemnic, dramatu, odzyskać zaufanie. „Lud w tych okolicach (nie mówiąc już o szlachcie zagrodowej, która pod względem towarzyskim bardzo jest uobyczajona) posiada obejście się łagodne i grzeczne, nieznajomych nawet wita po staroświecku, słowami »Niech będzie pochwalony!« i gościnnie ich, gdy tego potrzeba wypadnie, w chatach swych przyjmuje” — daje takiej oceny w „Wiśle”.

Niezwykłe „znawstwo państwa roślinnego” spotykała Orzeszkowa wśród nadniemeńskiego ludu: „[…] śmiało twierdzić można, iż od najwyższego drzewa do najmniejszej trawki, z tej samej, co on ziemi wyrastającej, nie ma rośliny, która by w jego mowie nie posiadała nazwy”.

Zainteresowania przyrodnicze Elizy Orzeszkowej są mało znane. A czym były w jej życiu? Świadczy o tym napisany w 1909 roku cytat:

„…i myśl moja wędrowała długo po tych łąkach i lasach. Wyszukiwałam rośliny, przyglądałam się ich wzrostowi, kwitnieniu i życiu. Zrywałam, porządkowałam w zielniku, i to było po pisaniu drugim w życiu moim szczęściem”. (Jankowski E. 1988 str. 281).

Dzięki ludowym lekarkom i swojej pasji zaczęła Pani Eliza zgłębiać trudne arkana wiedzy zielarskiej. Z wdzięcznością wymienia je w swoich publikacjach; a mianowicie Lucię ze wsi Hledowicze, Hanulkę i Marynię Karasiową ze wsi Poniżany.

W tech miejscowościach zbierała rośliny lecznicze. Stąd pochodziły eksponaty bogatego zielnika Nadniemeńskiej flory.

Oto kilka wybranych cytatów z bogatej korespondencji adresowanej do Jana Karłowicza.

„..Dumną się czuję, że Szanownemu Panu podobały się moje kwiatki do papieru pouczepiane … …pokochałam te kwiaty … w wolnych chwilach wyrabiam sobie z nich różne cacka: albumy, zakładki do książek … zasuszam kwiaty, liście, trawy w ten sposób, aby jak najmniej swojej barwy straciły … naklejam je na kolorowych kartonach i jedwabnych materiałach, z których tworzą się albumy, stoliczki i tace pod szkła”.

Orzeszkowa nadsyłała swoje artykuły o lekarskich właściwościach roślin do „Wisły” w latach 1888–1891 pod wspólnym tytułem „Ludzie i kwiaty nad Niemnem”.

Zielnik Pani Elizy przetrwał do naszych czasów. Udało się ustalić, iż poszczególne albumy znajdują się w trzech miejscach: w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, w Archiwum PAN w Warszawie oraz w Ossolineum we Wrocławiu. O obecności albumów Zielnika w Muzeum Literatury w Warszawie oraz w Ossolineum we Wrocławiu podaje Ewa Kamińska (Kamińska E., 1986).

.Lekarka Lucia z Hledowicz. Nadpis zrobiony ręką Elizy Orzeszkowej

Eliza Orzeszkowa w sposób najciekawszy opisała obyczaje ludu nadniemeńskiego, jego wierzenia, oraz przysłowia stanowiące obraz mądrości ludowej, a będące często wynikiem wnikliwej obserwacji otaczającego świata.

Oto przygotowania bohatyrewickiej szlachty do uroczystości rozpoczęcia żniw „Dziewczęta stroją się, w nowe wchodzą kaftany i kwiaty, młodzież męska przywdziewa śnieżnej białości koszule, ciemne spodnie i starannie oczyszczone obuwie”.

„29 września 1883

Z wielką chęcią przepędziłabym tu jeszcze z miesiąc […]. W czarne jesienne noce płynący prawie pod oknami Niemen przerzyna ciemność srebrnawą wstęgą, a na nim rybacy rozpalają w czółnach wielkie ognie […]. We dnie zaniemeński las cicho stoi spowity w deszczowej mgle, tratwy suną zwolna na omglonym zwierciadle rzeki […], na szerokich ogołoconych polach grają przeciągle pastusze surmy”.

Eliza Orzeszkowa w Łunie

Eliza Orzeszkowa przebywała w Łunie w czasie wakacji od dnia 2 lipca do 24 sierpnia 1902 r. Pisała stąd do Tadeusza Garbowskiego pocztówkę: „4.WII.1902 r. Znad Niemna błękitnego, z dworku cichego, z cienia białych akacji, które śniegiem kwitną, pozdrowienia i podziękowania za kartkę przesyłam. Wieści nowych i rękopisu oczekuję. O życzliwa pamięć proszę”. (E. Orzeszkowa. Listy zebrane. Tom 3, s.188).

Warto powiedzieć, że Jeden z aliasów Elizy Orzeszkowej to Gabriela Litwinka.

„13 VIII 1902, Łunna (Grodno).

Spieszę przesłać słowa najżywszego współczucia dla ciężkiego zmartwienia Pana. Oby co najrychlej zmieniło się w radość z wyzdrowienia szanownej chorej! Moje zdrowie złym nie jest; za 2 tygodnie wieś opuszczam. Niech mi Pan prześle słówko o zwrocie rzeczy tak niezmiernie Pana, a mnie serdecznie obchodzącej; proszę o to bardzo. W jakim piśmie znalazł Pan wzmiankę o nas?

Szczerze przyjazna El. Orz”.

Oto tajemnica do rozwiązania: w którym to domku mieszkała Pani Eliza w czasie pobytu w Łunie? Może jeszcze jest żywy?

„Jest blisko kościółek niewielki, ładnie zbudowany i gustownie urządzony, który każdego ranka, południa i wieczorem prześlicznie dzwoni anioł Pański. Nie umiem opowiedzieć, jak dziwne wrażenia sprawia na mnie odgłos tego dzwonu. Coś jakby wołanie ku górze jakby rozsypujące się w powietrzu tony muzyczne. Po raz pierwszy przyszło mi też na myśl, jak pięknym i głębokim jest zwyczaj kościelny”.

„Kościółek niewielki, ładnie zbudowany i gustownie urządzony”

„29 WII 1902, adr [es] grodzieński

Drogi Panie

Za pamięć bardzo dziękuję. Jest mi na wsi wybornie pomimo panujących tu wyjątkowych niepogód. Mam tu mnóstwo przepysznych drzew, niezliczone chóry ptasie i kościółek wiejski, piękny jak cacko z epoki renesansu, a co wieczór prześlicznie grający na Anioł Pański. Niech mi Pan napisze, kiedy choć w przybliżeniu otrzymam końcowe rozdz[iały] Astr? Muszę porozumieć się o tym z redakc [ją] Bibl[ioteki] Warsz[awskiej],

Najżyczliwsze ukłony przesyłam.

El. Orz”.

W tym kościółku, który jest „piękny jak cacko z epoki renesansu”, oglądamy w bocznej nawie piękny, bogato zdobiony obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem w srebrnej sukience.

Ludzka pamięć przekazuje legendę, jakoby przed tym ołtarzem brali ślub pierwsi Bohatyrewicze Jan i Cecylia. Wzmianka o nim znajduje się też w „Nad Niemnem”, kiedy kobiety wyśmiewają nazbyt ozdobny strój Jadwiśki Domuntówny: „Jezu! Otóż śliczne róże na tym wachlarzu! A te złote liście zupełnie takie jak w Łunie u Matki Boskiej na ołtarzu…”

Obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem w srebrnej sukience

Obraz ten prawdopodobnie jest starszy za kościół fundowany przez królową Bonę i pochodzi z wcześniejszego kościoła, o którym nic nie wiadomo. A na ołtarz z tym obrazem fundowała środki Eliza Orzeszkowa. Jest tu po lewej stronie i loża Pani Orzeszkowej, tak nazwana, bo tam zajmowała miejsce ona w czasie kościelnej służby.

W tym kościoliku w latach 1838–1841 pracował Paweł Hrynaszkiewicz (niektóre źródła podają Gramaszkiewicz), to ksiądz od Adama Mickiewicza. Rozmowy z ks. Hrynaszkiewiczem znalazły swoje odbicie w dialogach Pustelnika z Księdzem z IV cz. „Dziadów”. Zmarł Paweł Hrynaszkiewicz 22 grudnia 1841 roku. A w lipcu 1926 r. w tym kościele był organistą Franciszek Kolbe brat Maksymiliana Kolbe.

Loża Pani Orzeszkowej

W zimie 1906 zaczęła pisać cykl powstańczych impresji „Gloria victis” („Chwała pokonanym”). Osobiste post scriptum do „Nad Niemnem”. Epitafium dla „stron, ludzi, ich słów i czynów” roku 1863. Pisała o tych najbardziej cenionych.

Rosyjskiemu caratu było mało szydzenia, które tworzono Elizie Orzeszkowej przy życiu. Mścili się po śmierci.

W grudniu 1911 roku w Wileńskiej pałacie sądowej rozpoczął się proces nad jej książką. Wyrok był śmiertelny. Ale 20 książek „Gloria victis”, które byli w księgarnie zostały wyprzedane natychmiast.

Nie ma już folwarku w Bohatyrewiczach — ten, do którego przyjeżdżała Eliza Orzeszkowa, spłonął podczas I wojny światowej. Zostały fundamenty i ławeczka między dwoma klonami, gdzie pisarka lubiła przesiadywać, przypatrując się ze stromego brzegu nurtowi Niemna i rybakom na dłubanych czółnach. Nie ma tutaj już ani Strzałkowskich, ani Kamieńskich.

Pod koniec 2005 r. w Bohatyrewiczach mieszkało już tylko 5 osób — starych i porzuconych. Sami wybrali taki los, bo cóż oni mogą zrobić z dala od swojej ziemi. Autobus i „autoławka” (sklep w samochodzie) przyjeżdżają tutaj raz na tydzień. Po Strzałkowskich został niewielki dom murowany z pęknięciem przez całą ścianę. Wiatr hula w pustych, zniszczonych pokojach. Były dwór Kamieńskich–Korczyńskich to już tylko fundamenty i kamienna oficyna o ładnych sklepieniach, wynajmowana w lecie wycieczkowiczom. Ściany jeszcze stoją — mają dobry dach. Drewniany dom popada w ruinę. Któż ocali te miejsca? Któż tchnie w nie życie?

Już w Łunie nie ma pałacu Romerów, nie ma cudownych akacji i wiekowych lip, o których pisała Pani Eliza. Kolejne zniszczono w 2009 roku.

Tylko pozostał „kościółek wiejski, piękny jak cacko z epoki renesansu”, odnowiony „zwyczaj kościelny” dzwonić na Anioł Pański — „jakby wołanie ku górze, jakby rozsypujące się w powietrzu tony muzyczne”.

Pozostała pamięć o walecznym powstańcu i wielkiej pisarce, zaczarowanej w piękno naszego kraju i rzeką ludzkiego życia w Miniewiczach, Bohaterewiczach, Łunie…

Pomnik Elizy Orzeszkowej w Grodnie

Romery — ostatnie właścicieli Łuna

Po upadku Rzeczy Pospolitej dobra ekonomii Grodzieńskiej zostały rozsprzedane lub rozdarowane. Łuna znalazła się w posiadaniu Walickich z powiatu wołkowyskiego. Dostojna córuchna hrabiego Walickiego o imieniu Wera przynosi w posagu część dóbr Łunieńskich Janowi Czechowskiemu. O czym może świadczyć epitafium w kościele Łunieńskim: „Wiera z Walickich Czechowska zasnęła w Bogu 1857 r. 21 marca w wieku lat 76. Pokój jej duszy”. Z pewnością była to żoną sędziego, o którym druga epitafium w tym samym kościele mówi: „Tu leżą zwłoki ś. p. Jana Czechowskiego, sędziego, który urodził się 1772 r., mają dnia 21, zmarł zaś 1823 r. kwietnia 2 dnia. Najczulej opłakujący jego stratę, syn ten znak położył”.

Pod pomnikiem Aleksandra Czechowskiego

Podczas kopania rowu do kotłowni kościoła w 2005 r. sklep pod pomnikiem Aleksandra Czechowskiego został przypadkowo złamany i przez mały otwór można było włożyć ręką z kamerą do środka. Więc tak powstało to zdjęcie.

Wdowa po Janie nosiła się z zamiarem sprzedaży Łuny, o czym świadczy ogłoszenie w Kurierze Litewskim, nr 70/1833. Majątek ten składał się wówczas z dwóch folwarków, pięciu wsi i miasteczka, „dymów chrześcijańskich 199, Żydowskich 77, dusz 527”. Roczny dochód z tej posiadłości miał wynosić 43 000 złotych. Jeden z Czechowskich, Eustachy, o czym dowiadujemy się z epitafium, urodzony w 1805 r., poległ w walce z Turkami w 1829 r.

Do sprzedaży Łuny jednak nie doszło. Majątek znalazł się później w posiadaniu Edwarda Mateusza Romera (1848–1900), który żeniąc się w 1880 r. z Józefą Czechowską, córką Aleksandra i Walerii otrzymał Łuna w posagu.

Ojciec Edwarda Mateusza Jana Oktawiusza Römera i Alfreda Izydora Römera Edward Jan Römer (ur. 14 maja 1806, zm. 15 maja 1878) — działacz społeczny, pisarz, tłumacz i malarz.

Studiował na Uniwersytecie Wileńskim, malarstwa uczył się u Jana Rustema.

Podczas Powstania Listopadowego był związany z Centralnym Wileńskim Komitetem Powstańczym. W roku 1833 został uwięziony i skazany na dożywotnie wygnanie do Wołogdy, lecz już po roku otrzymał zezwolenie na powrót. W roku 1834 nawiązał współpracę z Komitetem Litewskim (Wilno) oraz z przebywającym na emigracji „królem de facto” Adamem Józefem Czartoryskim.

W lipcu 1838 został powtórnie uwięziony w związku ze sprawą Szymona Konarskiego emisariusza Młodej Polski. Skazany na śmierć, którą zamieniono na nowe 13-letnie wygnanie do Wołogdy, a później w Wielki Ustiug. Wraz z nim na wygnaniu była jego żona Zofia z Belozorów. Tutaj, 19 września 1848 i urodził się ich syn Edward Mateusz Romer. (Imię pełne — Edward Mateusz Jan Oktawiusz Romer). Ślad tego znajdujemy w epitafium Łunieńskiego kościoła: „Edward Mateusz Romer ur. w Wołogdzie, zm. 22.11.1900 r.”. Znów zesłany do Wołogdy, gdzie pozostał do roku 1852.

Po powrocie do Wilna był pod nadzorem policji. Został dyrektorem II oddziału Towarzystwa Dobroczynności. Zajmował się pisaniem epigramów na znanych współczesnych, tłumaczeń, portretów członków swojej rodziny.

Бесплатный фрагмент закончился.

Купите книгу, чтобы продолжить чтение.